- Ratownicy obserwują, że alkohol na plaży, na kocu praktycznie jest zawsze. Co najgorsze, oprócz piwa pojawia się wódka. Niestety osoby wchodzą do wody, pomimo ostrzeżeń ratownika - mówił we "Wstajesz i weekend" w TVN24 ratownik WOPR w Sopocie Maciej Dziubich.
Od 1 kwietnia tego roku Komenda Główna Policji odnotowała ponad 300 utonięć.
Ratownik WOPR w Sopocie Maciej Dziubich, który był gościem we "Wstajesz i weekend" w TVN24 powiedział, że "wielu z tych utonięć można byłoby uniknąć, gdyby te osoby poszły na miejsca strzeżone, gdyby te osoby zamiast piwa do plecaka wsadziły butelkę wody albo soku".
- Ratownicy obserwują, że alkohol na plaży na kocu praktycznie jest zawsze. Co najgorsze, oprócz piwa pojawia się alkohol wysokoprocentowy, pojawia się wódka czy inne płyny. Niestety, osoby wchodzą do wody, pomimo ostrzeżeń ratownika albo czekają aż ratownik zejdzie ze służby albo pójdą poza kąpielisko, ale i tak wejdą. Ratownicy mogą mówić, a te osoby i tak robią swoje - mówił.
"Jeżeli dziecko idzie do wody, rodzic idzie do wody z dzieckiem i stoi po stronie wody"
Odniósł się także do zachowań rodziców z dziećmi na plaży. - Bardzo często jest tak, że rodzice mówią "idź na brzeg, nie wchodź za głęboko, my cię obserwujemy z kocyka", gdzie za chwilę pomiędzy tymi rodzicami a plażą pojawia się drugi koc, trzeci koc, parawan. To dziecko za chwilę straci rodziców z oczu, rodzice zamiast skupić się na dziecku, skupiają się na telefonie komórkowym, zamiast patrzeć w kierunku dziecka, patrzą w kierunku słońca, robią sobie zdjęcia, żeby mieć pamiątkę. A rodzic powinien być zawsze przy dziecku - zaznaczył.
- Jeżeli dziecko idzie do wody, rodzic idzie do wody z dzieckiem i stoi po stronie wody, bo jeżeli to dziecko się przewróci na fali, to wpadnie rodzicom w ręce, a nie że dopiero rodzic przez całą plażę biegnie do tego dziecka - podkreślił.
"15 minut zajęło mi przekonanie pana, że lepiej płynąć wzdłuż plaży, zamiast na Hel"
Ratownik opowiedział także o dyskusji sprzed paru dni z mężczyzną po sześćdziesiątce, który chciał popływać. - Pytał, jak daleko jest na Hel, bo chce popłynąć na Hel - relacjonował ratownik sytuację z Sopotu.
- 15 minut zajęło mi przekonanie pana, że lepiej płynąć wzdłuż plaży, zamiast na Hel - mówił. - Bardzo często tak jest, że ktoś na pływalni robi kilkadziesiąt, kilkaset długości basenu, a przychodzi na plażę, jest fala, są prądy, temperatura wody zmienia się bardzo szybko i zupełnie inne pływanie jest w pływalni, a inne nad morzem - tłumaczył.
- Kiedyś mogliśmy mieć kondycję, mogliśmy być mistrzami, mając 60 lat już takimi mistrzami nie jesteśmy - podsumował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24