Mija pół roku odkąd polscy specjaliści odczytali informacje z polskiej „czarnej skrzynki”. Mimo to, biegli do dzisiaj nie skończyli analizować danych z tego rejestratora. Ale wojskowej prokuraturze to nie przeszkadza.
Polska „czarna skrzynka”, czyli tzw. Rejestrator Szybkiego Dostępu (z ang. QAR) zawiera kluczowe informacje (np. parametry lotu, zapisy działania kluczowych urządzeń samolotu) mogące dać odpowiedź na pytanie, co się działo w momencie katastrofy Tu-154 M 101. Dzięki informacjom zapisanym na kasecie tego urządzenia wiadomo, że kpt. Arkadiusz Protasiuk próbował poderwać maszynę przed upadkiem. Już w kwietniu, po skopiowaniu i odczycie danych z QAR okazało się np., że o 8:41:02,5 polskiego czasu, od samolotu oderwał się statecznik pionowy, zaś przyjęta godzina katastrofy to 8:41:06. Jednak tylko dokładna analiza danych da odpowiedź: co i kiedy działo się z częściami samolotu. Ale także co i kiedy załoga robiła z urządzeniami i podzespołami samolotu.
Bez efektów
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie już w kwietniu powołała biegłych, którzy skopiowali dane z QAR zarówno dla oskarżycieli jak i dla rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) oraz Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Jak dowiedział się portal tvn24.pl, ci specjaliści do dzisiaj nie przekazali prokuraturze efektów swojej pracy. - Biegli, powołani przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie, nie przedstawili dotychczas efektów badania rejestratora szybkiego dostępu – potwierdza płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej.
Nie przeszkadza
Co zaskakujące, prokuraturze wcale to nie przeszkadza. Wojskowi oskarżyciele będą bowiem potrzebować zespołu kolejnych biegłych, którzy przeanalizują wyniki pracy… pierwszych specjalistów. - Na obecnym etapie śledztwa udzielenie precyzyjnych informacji, dotyczących poczynionych przez biegłych ustaleń, będzie niemożliwe. Wynika to z faktu, iż ustalenia powołanych do tej pory specjalistów będą dopiero punktem wyjścia do pogłębionych badań zespołu biegłych, który prokuratura zamierza powołać w przyszłości – oświadczył tvn24.pl płk Rzepa.
Skomplikowany proces
Dlaczego tak się dzieje? Tomasz Tuchołka, wiceprezes spółki ATM PP sp. z o.o., jeden z konstruktorów polskiej „czarnej skrzynki” uważa, że proces analizy zapisów z QAR jest skomplikowany i nie sprowadza się tylko do analizy danych z rejestratora. - Początek jest dość szybki, polega na skopiowaniu danych z QAR. Po sprawdzeniu poprawności tzw. skalowań uzyskuje się zapis przebiegu lotu w formie wartości parametrów rozłożonych w czasie. Tak naprawdę to w tym miejscu kończy się rola całego systemu jakim jest „czarna skrzynka” i zaczyna typowe dochodzenie dlaczego i co się stało. Dane z rejestratora dołącza się do innych informacji np. zdjęć, zeznań świadków - tłumaczy Tuchołka. Konstruktor twierdzi, że polska komisja badająca przyczyny wypadku ma łatwiejsze zadanie niż wojskowa prokuratura. – Komisja sama może zdecydować o wiarygodności dowodów. Zaś prokuratura w przeciwieństwie do komisji badającej musi się opierać tylko na dowodach uzyskanych z zachowaniem określonych procedur i opiniach biegłych – tłumaczy Tuchołka, który jest także ekspertem przy komisji kierowanej przez ministra Jerzego Millera.
Tysiące stron
Szef MSWiA ogłosił niedawno, że komisja może skończyć pracę najwcześniej w styczniu 2011 r. Dlaczego badanie przyczyn tragedii z 10 kwietnia trwa tak długo? - Mimo często bardzo szybko postawionej wstępnej hipotezy, bada się wszystkie okoliczności jakie tylko mogą mieć znaczenie, na przykład dokumenty związane z samolotem i jego obsługą oraz procedurami kwalifikacji osób zaangażowanych przy obsłudze lotów. To są tysiące stron dokumentów. Sukcesywnie eliminuje się potencjalne przyczyny, a te które pozostały i zostały uznane za istotne, trzeba jednoznacznie udokumentować – tłumaczy Tuchołka. I dodaje, że do dzisiaj nie ma raportu końcowego z dużo prostszego wypadku lotniczego, czyli z lądowania Airbusa A 320 na rzece Hudson. A doszło do niego 15 stycznia 2009 roku.
Raport Millera bez znaczenia dla śledczych
Gdy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego skończy pracę i ogłosi swoją wersję tragicznych wydarzeń z 10 kwietnia, wojskowi prokuratorzy będą pracować dalej. Raport komisji Millera nie będzie miał wielkiego znaczenia dla śledztwa. – Prokuratura nie jest związana wynikami badań komisji, raport będzie procesowo włączony w poczet materiału dowodowego toczącego się śledztwa i poddany swobodnej ocenie przez prokuratora prowadzącego śledztwo, tak jak każdy inny dowód w tej sprawie – tłumaczy tvn24.pl płk Rzepa.
Źródło: tvn24.pl