Policja szuka autora filmu, na którym kilkuletni chłopiec znęca się nad kotem - rzuca nim o podłogę, uderza o ścianę i sofę. - Posiadamy już informacje na temat danych tej osoby. Teraz je weryfikujemy - ujawniają policjanci. O sprawie zawiadomiło ich Towarzystwo Ochrony Zwierząt. - Podobnych filmów dostajemy sporo. Ale tak drastycznego nie widziałam od dawna - przyznaje Ewa Rudzińska z OTOZ "Animals".
Film pojawił się dwa miesiące temu na YouTube. Widać na nim jak kilkuletnie dziecko przez trzy minuty znęca się w okrutny sposób nad kotem. "Sami sobie odpowiedzcie na pytanie. Kto jest większym hardkorem. Kotobójca, czy kot, który to przeżył" - to zachęcający do obejrzenia nagrania podpis osoby, która je zamieściła.
Film widziała już policja, zaalarmowana jeszcze przed świętami przez Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt. - Zawiadomienie wysłaliśmy dwiema drogami: elektroniczną i pocztową. Dołączyliśmy tam płytę z nagraniem. Jeszcze dzisiaj (we wtorek - red.) zwrócimy się z kolei z prośbą do Komendanta Głównego Policji o objęcie nadzorem tej sprawy - mówi w rozmowie z tvn24.pl Ewa Rudzińska z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals". Jak przyznaje, filmów, na których ludzie znęcają się nad domowymi zwierzętami, trafia do Towarzystwa sporo. - Ale nie aż tak drastycznych - zastrzega.
Przedstawiciele OTOZ chcą jak najszybciej poznać dane osoby, która zamieściła film w internecie by dotrzeć do maltretowanego zwierzęcia i zabrać je dotychczasowym właścicielom. - Chcemy dowiedzieć się, jak ten biedny kot się czuje. I - przede wszystkim - znaleźć mu nowy dom - tłumaczy Rudzińska.
Ustalają dane
Gdyńska policja zwróciła się już do prokuratury z prośbą o pomoc w ustaleniu danych tego, kto upublicznił materiał. - Wszystko dlatego, że YouTube nie ma swojego przedstawicielstwa w Polsce. O pomoc prawną w tej sprawie może wystąpić tylko prokuratura - wyjaśnia podkomisarz Dorota Podhorecka-Kłos, rzecznik KMP w Gdyni. Funkcjonariusze badają jednocześnie możliwość uzyskania danych personalnych osoby wrzucającej film do serwisu od koncernu Google, właściciela youtube'a (Google ma swoje przedstawicielstwo w naszym kraju).
Nieoficjalnie policjanci przyznają, że otrzymali już "pewne informacje, które mogą wskazywać na to, kto dokonał nagrania". Teraz sprawdzają ich wiarygodność. - Zwracamy się także z apelem do osób, które widziały ten film. Może rozpoznają mieszkanie. Stosowną informację wysłaliśmy także do innych komend w kraju - mówi rzecznik.
Zgodnie z zapisami ustawy o ochronie zwierząt, kto znęca się nad nimi "podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku". Chyba, że działa ze szczególnych okrucieństwem. Wtedy osobie takiej grożą nawet dwa lata więzienia.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: YouTube