Tylko 4 miejsca zapewniają koalicji PO-PSL większość w Sejmie, dlatego partia Donalda Tuska będzie karać za nieobecność w czasie ważnych głosowań. Pierwsza ofiara już jest. To Józef Lassota, który za spóźnienie na głosowanie nad wotum zaufania dla premiera dostał tysiąc złotych kary. O sprawie pisze wtorkowa "Rzeczpospolita".
Jak podkreśla "Rz", Platforma Obywatelska bardzo dba w ostatnich tygodniach o dyscyplinę w szeregach partyjnych i wygląda na to, że tak będzie przez całe 4 lata. Powód to minimalna przewaga w parlamencie i dziesiątki ważnych głosowań, które czekają w przyszłości rządzącą koalicję.
Kara za spóźnienie
Przykładem dla parlamentarzystów PO ma być kara wymierzona Józefowi Lassocie, który spóźnił się na ważne głosowanie nad wotum zaufania dla Donalda Tuska. Prezydium klubu nie miało wątpliwości, że taki "wybryk" trzeba w partyjnych ławach nagłośnić i zabrać winnemu tysiąc złotych z jego miesięcznego uposażenia. - Dotarłem 2 minuty po głosowaniu. Karę uważam za słuszną, już ją zapłaciłem - zapewnia cytowany przez "Rz" Lassota.
Ale nie każda nieobecność ma być karana. - Podczas posiedzeń prezydiów zawsze zajmujemy się tym, kogo ewentualnie może nie być na posiedzeniu i z jakich powodów. Usprawiedliwiane są naprawdę ważne. Ostatnio np. trzech posłów nie mogło być z powodu pobytu w szpitalu. Oczywiście taka nieobecność jest usprawiedliwiona - mówi "Rz" Tomasz Lenz, wiceprzewodniczący klubu PO.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24