Tysiące abonentów Plus GSM nie mogło rozmawiać przez komórki z powodu zagłuszarek użytych przeciwko pielęgniarkom okupującym siedzibę rządu. Kontrolowany przez państwo właściciel Plusa poskarżył się do Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Ale po trzech godzinach protest wycofał. - To nic nadzwyczajnego - stwierdziła w TVN24 prezes UKE Anna Streżyńska.
Pielęgniarki rozpoczęły okupację 19 czerwca. Tego samego dnia podjęto decyzję o zagłuszaniu ich komórek, by odciąć je od kontaktu z mediami i koleżankami przebywającymi w "białym miasteczku" przed Kancelarią Premiera. Specjalistyczne urządzenie - jak pisze "Dziennik" - dostarczył BOR i prawdopodobnie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Zagłuszanie stało się tak intensywne, że unieruchomiło stacje przekaźnikowe telefonii komórkowej w trójkącie ulic: Aleje Ujazdowskie, aleja Szucha i Polna.
Wycofana skarga
Skarga do UKE została wysłana 22 czerwca o godz. 11.08. Jednak po trzech godzinach została wycofana - wynika z dokumentów zdobytych przez "Dz". Gdyby Polkomtel tego nie zrobił i UKE zająłby się tą sprawą, wysyłając przed kancelarię premiera wóz pomiarowy, wyszło by na jaw, że były one zagłuszane przez rząd Jarosława Kaczyńskiego. Tym bardziej, że według specjalistów od zagłuszania urządzenia musiały być ustawione na maksymalną moc.
To nic nadzwyczajnego
Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej Anna Streżyńska przekonywała na antenie TVN24, że wycofanie skargi przez Polkomtel to nic nadzwyczajnego. - To bardzo częste zjawisko, zwłaszcza wtedy, gdy przyczyna skargi ustaje - powiedziała Streżyńska. I dodała: - Moją rolą jest reagować na problem, a nie dopatrywać się kontekstów politycznych. Ponieważ nie było innych skarg prócz skargi Polkomtela, która została wycofana uznaliśmy, że problemu nie ma.
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24