Zbigniew Ziobro twierdzi, że nie stawił się na posiedzeniu komisji regulaminowej bo został oszukany przez "zawziętych" i "mściwych" ludzi z PO. Były minister apeluje: - Niech komisja ogłosi przerwę po to żebym mógł dotrzeć na posiedzenie!
Były minister wielokrotnie powtarzał podczas konferencji w Krakowie, że na wtorkowym posiedzeniu komisji regulaminowej, na którym miał być rozpatrywany wniosek o uchylenie mu immunitetu poselskiego, został wprowadzony w błąd przez przewodniczącego Jerzego Budnika.
"Byłem gotów się stawić"
Poseł PO miał poinformować Ziobrę, że następne posiedzenie komisji odbędzie się dopiero po wakacjach ze względu na to, że nie uda się w najbliższym czasie zorganizować odpowiednio dużej sali (we wtorek w małej salce, w której obradowała komisja stawiło się ok. 100 posłów PiS). - Byłem gotów stawić się na każdym posiedzeniu komisji regulaminowej. O tym, że zbierze się ona jeszcze w środę dowiedziałem się dzisiaj przed południem. Nie dostałem żadnego formalnego zawiadomienia i dlatego zaplanowałem dalsze swoje działania - podkreślał Ziobro podczas konferencji w Krakowie.
Były minister wyraził nadzieję, że strach przed jego obecnością na posiedzeniu komisji nie zniechęci mimo wszystko posłów PO od usłyszenia prawdy. Zaznaczył też, że gdyby dowiedział się o środowym posiedzeniu "na pewno stawiłby na nim czoła spolegliwym, uległym Platformie ludziom, którzy chcą się mścić na nim".
Chodziło im o zakneblowanie prawdy?
- Może tamci panowie boją się spojrzeć mi w oczy za to, że formułują fałszywe oskarżenia pod moim adresem. Chodzi im chyba o zakneblowanie prawdy - mówił Zbigniew Ziobro.
Jednocześnie poseł zaapelował też do członków komisji - zwłaszcza do wicemarszałka Stefana Niesiołowskiego - o to by zebrali się jeszcze raz we czwartek i dali czas byłemu ministrowi na dojechanie do Warszawy. - Jeśli posłowie są jednak tak zawzięci i chcą koniecznie załatwić tę sprawę w środę, to ja i tak jestem w stanie przyjechać. Publicznie apeluję jednak, żeby komisja przesunęła swoje posiedzenie chociaż na wieczór - podkreślał parlamentarzysta.
"To odwet"
Ziobro jeszcze raz powtórzył, że wniosek o uchylenie mu immunitetu jest oparty na fałszywych dowodach. - Przestępcy zacierają teraz ręce, bo ścigane mają być dziś osoby, które walczyły z korupcją. Dla każdego prawnika jest jasne, że w mojej sprawie nie może zapaść inny wyrok niż uniewinniający – oceniał były prokurator generalny. Jego zdaniem nerwowe działanie Platformy skierowane przeciwko niemu to "odwet" za śledztwa, które toczyły się za czasów kiedy był on ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym.
- Mam nadzieję, że Donaldowi Tuskowi nie zabraknie odwagi, że nie okaże się tchórzem i przeprosi prokuratorów, którzy prowadzili tamte śledztwa - podsumowywał poseł.
Zawiózł prokuratora do szefa PiS
O uchylenie immunitetu Zbigniewowi Ziobrze wnioskowała płocka prokuratura. Wniosek ten związany jest ze śledztwem w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego poprzez rozpowszechnianie informacji z innego postępowania prokuratorskiego.
Chodzi o postępowanie dotyczące mafii paliwowej. Informacje z tego śledztwa zreferował prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu krakowski prokurator Wojciech Miłoszewski (do sądu dyscyplinarnego przy Prokuratorze Generalnym skierowano wniosek o uchylenie mu immunitetu prokuratorskiego), a w całej sprawie pośredniczył ówczesny minister sprawiedliwości, prokurator generalny, Zbigniew Ziobro.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24