Pełnomocnik ds. Opracowania Programu Zapobiegania Nieprawidłowościom w Instytucjach Publicznych w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów - funkcję o tak skomplikowanej nazwie pełni w rządzie Julia Pitera. Na czym dokładnie ta praca polega i jakie sukcesy ma Pitera na swoim koncie, usiłowała dowiedzieć się prowadząca "Poranek" w TVN24 Katarzyna Werner. Skończyło się słowną utarczką z panią minister i pouczeniem ze strony Pitery: Pani redaktor, jestem od pani trochę starsza.
W TVN24 gościem Katarzyny Werner była Julia Pitera, którą ostatnio ostro skrytykowało SLD i PJN. SLD zarzuciło Piterze brak osiągnięć. - Po trzech latach brak ustawy antykorupcyjnej, Pitera nie zajmowała się ustawą hazardową, choć to jej obowiązek - wytyka SLD. Także PJN krytykuje minister twierdząc, że efekty jej pracy są "znikome, żeby nie powiedzieć żałosne".
"Tylko pozornie to drobne sprawy"
- W następstwie naszej pracy urzędy mają zacząć działać prawidłowo. Mają być jasne kryteria wyboru urzędników, prawidłowe gospodarowanie finansami, dotrzymywanie terminów, brak zaległych spraw - tłumaczyła w TVN24 Pitera. Przywołała m.in. fakt, że w jednym z ministerstw po zakończeniu rządów PiS było aż 3 tysiące zaległych spraw. Wspomniała również sprawę ankieterów GUS, którym urząd nie płacił za wykonywaną pracę.
- Pozornie są to drobne sprawy, ale tylko pozornie - powiedziała Pitera, dodając, że żaden inny urząd: ani CBA, ani ABW ani nawet NIK nie zajmują się niesprawnym funkcjonowaniem urzędów. - NIK przeprowadza kontrole, ale wybiórczo, poza tym podlega parlamentowi, a nie premierowi, a ja jestem urzędnikiem KPRM - wyjaśniała minister.
Największy sukces? "Trudno mi powiedzieć"
Na pytanie, jaki jest jej największy sukces, Pitera odpowiedziała: - Trudno mi powiedzieć, wszystkie kontrole wiszą na stronach internetowych Sejmu - stwierdziła, po czym wymieniła kilka pomyślnie zakończonych akcji. Jej zdaniem, dzięki jej pracy uratowano ogromne sumy pieniędzy przed zmarnotrawieniem.
Minister odniosła się także do zarzutów o wysokie koszty utrzymania jej urzędu, co zarzuciło jej SLD. Politycy Sojuszu wyliczyli, że pensja Pitery w ciągu trzech lat urzędowania wyniosła ok. 450 tys. zł; a 6 jej współpracowników kosztuje co miesiąc 5 tys. zł każdy. Według SLD urząd pełnomocnik ds. walki z korupcją obciążył więc budżet kwotą ponad 1 mln zł.
"Zarabiam tyle, co poseł"
Werner: Ale nie mamy wpływu na to, jakich urzędników powołuje się na urzędy. Pitera: Mamy. Pani redaktor, ja jestem trochę od pani starsza... Werner: Możemy pani nie wybrać, ale nie do końca wyborcy mają możliwość rozliczenia ministrów. Pitera: To nieprawda. Premier bierze odpowiedzialność za rząd, na tym polega demokracja, ze partia ponosi odpowiedzialność. Wymiana zdań pomiędzy minister a dziennikarką
- Moja pensja wynosi tyle, ile pensja posła, czyli każdy z tych panów może zajrzeć do oświadczeń majątkowych - odcięła się minister. Dodała, że po to właśnie wymyślono wybory, żeby ludzie mogli oceniać polityków.
- Ale nie mamy wpływu na to, jakich urzędników powołuje się na urzędy - odparła Katarzyna Werner.
- Mamy. Pani redaktor, ja jestem trochę od pani starsza - próbowała oponować Pitera.
- Możemy pani nie wybrać, ale nie do końca wyborcy mają możliwość rozliczenia ministrów - powiedziała Werner.
- To nieprawda. Premier bierze odpowiedzialność za rząd, na tym polega demokracja, że partia ponosi odpowiedzialność - stwierdziła minister.
- Czy warto było powoływać taki urząd? - próbowała pytać prowadząca.
- Nie namówi mnie pani (na taką odpowiedź - red.) - odparła minister. - Ja mam pilnować, żeby instytucje działały wspólnie, bo z tym jest "tak sobie". Powielania się urzędów w Polsce nie ma, ale mamy problem żeby urzędy działały sprawnie. To, co robię, jest wykonywaniem obowiązku z ramienia rządu, staram się wypełniać zobowiązanie. Bardzo dużo się zmieniło - skwitowała.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24