- Mnie zniechęciła małość urzędników. Ale raport o wydatkach polityków jest gotowy i w środę zawiśnie w internecie. Z nazwiskami - powiedziała w "Kropce nad i" Julia Pitera z PO. - Prosiliśmy o ten raport od dawna. Wreszcie będzie można mówić o konkretach - ripostowała Beata Kempa z PiS.
We wtorkowym "Metrze" Julia Pitera powiedziała, że odechciało jej się publikować raport o prywatnym używaniu służbowych kart przez polityków - CZYTAJ WIĘCEJ. W "Kropce nad i" stwierdziła jednak, że zmieniła zdanie. - Publikacja raportu miała towarzyszyć zmianom prawa, ale skoro wywołało to taki szum medialny, to zmieniam zdanie - powiedziała.
Co ma na sumieniu ekipa PiS?
Pitera zapewniła, że przykładów na używanie służbowych kart do prywatnych celów za rządów Jarosława Kaczyńskiego nie brakowało. - Musimy oddzielać dwie rzeczy: złodziejstwo od rzeczy, które uwłaczają tym osobom. Np. zapłaciło się w kawiarni 104 zł, a żąda się 140, bo się dało napiwek - powiedziała Pitera.
Beata Kempa zauważyła, że na publikację raportu czekaliśmy bardzo długo. - Mam nadzieję, że wreszcie to opublikujecie, aby spojrzeć na konkrety. Niech będzie pełny obraz sprawy, a nie takie mówienie, jak pani wielkimi przymiotnikami o tym, czego się dopuściło Prawo i Sprawiedliwość - stwierdziła. - Natomiast ja się zainteresowałam, czy wydatki z kart kwestionowała NIK i okazało się, że nie - dodała.
Choć posłanka stwierdziła, że jeśli ministrowie kupowali perfumy do celów prywatnych, to było to przestępstwo.
Zadała także Piterze pytanie, czy z osobami, których nazwiska ujawni, rozmawiała. - Powiem więcej, gdy zaczęła się kontrola, to zaczęły się zwroty pieniędzy - odparowała posłanka PO. - Ale to jest dość żenujący obraz - skwitowała.
Raport o rządach PiS
Dokument przygotowywany przez Julię Piterę na zlecenie Donalda Tuska, miał obnażyć rozrzutność podwładnych Jarosława Kaczyńskiego. Mieliśmy poznać szczegółowe wydatki ze służbowych kart kredytowych, których używali - zdaniem Pitery także do prywatnych celów - ministrowie PiS, Samoobrony i LPR. Do zestawienia mieli mieć dostęp wszyscy.
Pitera: O Grzegorku dowiedziałam się z TVN
Panie rozmawiały także o aferze korupcyjnej, w którą zamieszany jest były wiceminister zdrowia Krzysztof Grzegorek. - Dowiedziałam się o tym z TVN i od razu porozmawiałam z Ewą Kopacz, a potem z Grzegorkiem - powiedziała. Minister w rządzie Tuska dodała, że ma pretensję do minister zdrowia, że nie powiedzieli jej wcześniej. - Powinnam była wiedzieć, źle się stało, można temu było zapobiec - stwierdziła.
- Można było zapobiec czemu? - zainteresowała się Kempa. - Mnie nie dziwi ten przypadek, ponieważ to, co się dzieje w wielu polskich placówkach, szczególnie w tych przygotowujących się do prywatyzacji jest przerażające. Np. obecnie w Gorlicach, to jest potężny problem. Casus pana Grzegorka jest powszedni, firma Johnson & Johnson korumpowała w ponad stu placówkach - stwierdziła. - Pani urząd powinien się zainteresować tym, co się dzieje - dodała Kempa.
Pitera zapewniła, że walczy aktywnie z korupcją. - Zostały zebrane informacje o wszystkich szpitalach i zostało to sprawdzone. Gdyby nie dziennikarze, to Grzegorek nadal by pracował i to byłby skandal, nie rozstrzygam o winie, ale powinien od razu zrzec się immunitetu - stwierdziła posłanka PO. - Jednak pragnę zauważyć, że PiS nie zrobiło nic w sprawie Andrzeja Sośnierza, który mimo ciężkich zarzutów został szefem NFZ - stwierdziła Pitera. Andrzej Sośnierz był prezesem NFZ, przeciwko któremu toczy się postępowanie korupcyjne.
Kempa: PO zawsze broni się atakami na PiS
Posłanka PiS ma jednak odmienne zdanie co do pracy Pitery. - Mam prośbę, żeby wpadek i nieudolności rządu nie zasłaniać atakami na PiS - stwierdziła - Jednego nie można nam odmówić – walki z korupcją. Przez dwa lata rządów zwróciliśmy do Skarbu Państwa 500 tys. zł. Ile za pół roku pełnienia swej funkcji pani zwróciła? - pytała Kempa.
- Jeśli chodzi o moją walkę z korupcją, ustaliłam rzeczy, których wy nie byliście w stanie ustalić. O sprawie Grzegorka dowiedziałam się wczoraj, więc się nią zajmę. Ale dlaczego CBA nic nie wiedziało? - odcięła się Pitera.
Pitera: Trzymałam list od starosty Pucka, aby uniknąć oskarżeń
Starosta pucki Artur Jabłoński zarzuca funkcjonariuszom CBA, że namawiali go do poświadczenia nieprawdy, powiadomił o tym premiera - CZYTAJ WIĘCEJ. Beata Kempa powiedziała, że zapoznała się z wyjaśnieniem agentów CBA i uznała je za wystarczające. - Dziwi mnie inna rzecz, że list d starosty przyszedł cztery miesiące temu, a my się o nim dowiadujemy dziś - stwierdziła posłanka PiS.
- Trudno było interweniować od razu - tłumaczyła się Pitera. - Mogło to zostać odczytane jako naciski na CBA, fakt był i śledztwo było, więc wolałam zaczekać te cztery miesiące, które myślała, że potrwa śledztwo - stwierdziła.
- Niech pani spojrzy do kodeksu, powinna była pani przesłać ten list do prokuratury bez zbędnej zwłoki - stwierdziła Kempa.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24