Julia Pitera nie ma podejrzeń, kto mógłby być sprawcą podpalenia jej samochodu. Dodała też, że nie będzie się starać o ochronę BOR.
Julia Pitera nie ma podejrzeń, kto mógłby być sprawcą podpalenia jej samochodu. - Wielu ludziom mogłam się narazić pracując jeszcze w Transparenty Internacional. Już wcześniej otrzymywałam dziwne smsy i meile. Nie wiem, komu mogłam się narazić. Nie chcę spekulować. Mam nadzieję, że to wybryk chuligański - mówiła Pitera. - Nie czuję się zastraszona tym wydarzeniem. Nie boję się. Ja jestem pokoleniem, które się wychowało w kraju, w którym dominujący był strach i ja już nigdy nie chciałabym się bać - podkreśliła. Zaznaczyła, także, że wierzy w skuteczne działania policji, także dotyczące jej bezpieczeństwa.
Wcześniej minister od spraw korupcji przyznała, że spodziewała się takiej decyzji biegłych. - Znam stan techniczny swojego samochodu. Gdy samochód zaczął się palić, od trzech godzin był już zaparkowany. Ponadto w tym czasie padał deszcz - powiedziała Pitera w TVN24. Pytana, czy jako osoba zajmująca się walką z korupcją zajmuje się obecnie jakąś konkretną sprawą, powiedziała, że jest ich kilka.
Jak podkreśla, nie wie, czy będzie miała ochronę. Według zapewnień policji, w okolicy mieszkania Pitery wzmożona będzie liczba patroli.
Potwierdziły się podejrzenia o podpaleniu - Zabezpieczyliśmy i obejrzeliśmy nagrania z kamer monitoringu niedaleko miejsca, gdzie nastąpiło spalenie. Chcemy jak najszybciej przesłuchać świadków i ująć osobę odpowiedzialną za podpalenie - powiedział w TVN24 Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji.
Funkcjonariusze odnaleźli szmatę, która mogła być podłożona pod samochód i świadczyć o celowym podpaleniu. - Biegli eksperci uznali, że to właśnie mogło mieć związek z podpaleniem - podkreślił Sokołowski. Przyznał, że już w poniedziałek funkcjonariusze zaczęli nabierać przekonania o podpaleniu i podejmować działania. Jak dodał, funkcjonariusze mają nadzieję, że w sprawie pojawią się nowi świadkowie.
Komendant stołeczny policji Jacek Olkowicz powołał już specjalną grupę operacyjno-śledczą do wyjaśnienia tej sprawy. W jej skład wchodzą najlepsi policjanci m.in. z wydziałów kryminalnego, dochodzeniowego oraz do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw, a także warszawskiego zarządu CBŚ.
Koniec wątpliwości Auto, odpowiedzialnej za walkę z korupcją minister, spłonęło w niedzielę wieczorem przed warszawskim domem Pitery. Wrak 2,5-letniego Forda Focusa został przewieziony do policyjnego garażu. Powołano dwóch biegłych sądowych. Jeden jest ekspertem pożarnictwa, drugi zajmuje się instalacjami elektrycznymi w samochodach.
Pierwotnie policja przyjęła wersję o tym, że mógł nastąpić samozapłon. Według "Dziennika", znalezione jednak zostały ślady, że było to podpalenie. Śledczy dysponują nagraniami z monitoringu, przeprowadzono rozmowy z sąsiadami i świadkami pożaru.
Opinia biegłego ma bardzo duże znaczenie w tej sprawie - od jej wyniku może zależeć np. to, czy prokuratura będzie prowadziła z urzędu postępowanie, np. ws. próby zastraszenia Pitery jako funkcjonariusza administracji państwowej. Może mieć również wpływ na działania podejmowane przez rząd w zakresie ochrony dla Julii Pitery.
Samochód stanął w płomieniach O tym, że spłonął samochód Julii Pitery, portal tvn24.pl informował jako pierwszy w niedzielę wieczorem. Auto zaparkowane było na ulicy, przed domem posłanki. Pietra opowiadała, że zawiadomiła policję, po tym, jak zaalarmowali ją sąsiedzi, że jej samochód stoi w płomieniach.
Minister spraw wewnętrznych Grzegorz Schetyna nie wykluczył wczoraj w programie "Teraz My" w TVN, że wystąpi o ochronę dla minister Pitery, jeśli teza o podpaleniu się potwierdzi. - Uważam to za rzecz całkowicie naturalną - mówił Schetyna.
kdj, tea
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24