Nie skończy się tylko na agresywnych komentarzach o "opluwaniu prezydenta przez premiera", albo prześmiewczych o "niskiej inteligencji posłów PO"... PiS przystępuje do ofensywy za instrukcje wysyłane przez Kancelarię Premiera posłom Platformy i żąda ujawnienia wszystkich "ściąg", oraz zapowiada, że będzie się domagać cofnięcia dotacji dla PO.
Prawo i Sprawiedliwość od słów przechodzi do czynów: - Żądamy wyjawienia wszystkich instrukcji wydawanych przez instytucje podległe szefowi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Będziemy też wnioskować do Państwowej Komisji Wyborczej o zbadanie, czy tego typu działania (pisanie instrukcji dla parlamentarzystów PO - red.) nie naruszają ustawy o partiach politycznych w aspekcie ich finansowania - mówił na konferencji prasowej PiS szef klubu parlamentarnego Przemysław Gosiewski.
Nadzorować i karać
Posłom PiS chodzi o to, że "Przekazy dnia", o których napisał środowy "Dziennik" z instrukcjami jak i o czym politycy PO mają rozmawiać z mediami, tworzone były za pieniądze publiczne przez specjalistów z departamentu komunikacji społecznej działającego w Kancelarii Premiera. - Te pieniądze wykorzystywane były na propagandowe działania partii politycznej - przekonywał Gosiewski.
Jego zdaniem "afera z instrukcjami jest jedną z największych w ciągu ostatnich kilkunastu lat". - Polega ona na tym, że służby Kancelarii Prezesa Rady Ministrów są wykorzystywane do oszczerczego nielegalnego ataku na konstytucyjne organy państwa polskiego, w tym na prezydenta RP, prezesa NBP oraz na legalnie działające partie polityczne - uważa były wicepremier.
I dlatego Prawo i Sprawiedliwość zastanowi się nad tym, czy "pójść do sądu z Platformą". - Analiza niektórych zwrotów pokazuje, że naruszone zostały dobra PiS-u. To daje nam podstawy do wystąpienia na drogę sądową - mówił Gosiewski.
"Jeżeli Tusk jest człowiekiem honoru, to wyjaśni"
W pierwszej kolejności jednak klub będzie domagał się od premiera szczegółowych wyjaśnień w sprawie instrukcji na najbliższym posiedzeniu Sejmu. - Jeśli premier jest człowiekiem honoru to powinien te niejasności wyjaśnić i wyciągnąć konsekwencje w stosunku do osób odpowiedzialnych za szkalowanie prezydenta - wtórował Gosiewskiemu Krzysztof Putra. W tyle nie został rzecznik PiS Michał Kamiński, który przypomniał, że podczas swojego expose Donald Tusk 44 razy użył słowa "zaufanie": - Teraz to my chcemy mieć zaufanie do premiera - zaznaczał.
Kamiński podkreślił, że PiS zwróci się także do komisji etyki poselskiej o ukaranie szefa klubu parlamentarnego PO Zbigniewa Chlebowskiego. - To on według "Dziennika" zgłaszał się z prośbą żeby te instrukcje otrzymywali posłowie Platformy - argumentował rzecznik PiS.
Po publikacji gazety od razu posypały się komentarze posłów Prawa i Sprawiedliwości na temat "instrukcji". Gosiewski w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet przyznał, że nie jest najlepszego zdania o poziomie IQ posłów Platformy. - Politycy PO są ludźmi słabo rozwiniętymi intelektualnie i potrzebują tego typu skrótów, obelg i inwektyw aby funkcjonować w polityce - atakował.
"Tusk za pieniądze podatników opluwa prezydenta"
Jeszcze dalej poszedł Pałac Prezydencki. Minister w Kancelarii Prezydenta Michał Kamiński stwierdził wprost, że pisanie instrukcji szkalujących Lecha Kaczyńskiego to nie tylko skandal, ale łamanie prawa.
Ze skandalem moralnym mielibyśmy do czynienia gdyby czarnym PR-em zajmowała się jakaś komórka wewnątrz PO. Natomiast jeśli zajmuje się tym rząd - mamy do czynienia z naruszeniem prawa. Michał Kamiński
- Przygotowywanie przez komórkę rządową dokumentów mających szkodzić prezydentowi jest niedopuszczalne z punktu widzenia konstytucji i prawa. Ze skandalem moralnym mielibyśmy do czynienia gdyby czarnym PR-em zajmowała się jakaś komórka wewnątrz PO. Natomiast jeśli zajmuje się tym rząd - mamy do czynienia z naruszeniem prawa - oceniał Kamiński.
"Tusk opluwa rywala"
Według prezydenckiego ministra "robota" Kancelarii Premiera to "robota czysto partyjna, a nie rządowa", a sam Donald Tusk mydli oczy Polakom zapewniając o dobrej woli we współpracy z prezydentem, podczas gdy jego doradcy pracują nad czarnym PR-em wobec głowy państwa.
- Donald Tusk już prowadzi kampanię wyborczą i zajmuje się opluwaniem rywala, w dodatku za pieniądze podatników - mówił polityk PiS.
"Nasze ściągi były lepsze"
Podobnego zdania jest jego partyjny kolega Jan Dziedziczak, który w instrukcjach też dopatruje się początku kampanii prezydenckiej lidera PO. Byłego rzecznika rządu oburza treść "Przekazów dnia", ale nie sam fakt ich powstawania. Wszak PiS też "radziło" swoim posłom jak, co i kiedy mają mówić. Poseł PiS dodaje przy tym z rozbrajającą szczerością: - Myśmy oczywiście mieli lepsze ściągi - mówił w TOK FM.
Zaznaczał, że instrukcje są w krytykowaniu prezydenta wyjątkowo skrupulatne, nie odnoszą się natomiast w żaden sposób do działalności samego rządu, czy prac administracji publicznej. - Ściągawki dla posłów PO wskazują, by mówić, że prezydent jest kłótliwy i jest przede wszystkim liderem PiS, co osłabia jego urząd. Czy to jest związane z pracami rządu? - dopytywał Dziedziczak.
Departament ściągawkowy
- Prawo i Sprawiedliwość też miało takie momenty, że przygotowywało różne warianty wypowiedzi. Z tą różnicą, że robiła to partia, robiło to biuro prasowe PiS. Tutaj robi to departament w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów - podkreślał Dziedziczak.
Różnica jest zdaniem posła spora, bo rząd wydaje publiczne pieniądze na czarno-PR-owe przedsięwzięcia i działalność "dziwnego tworu",
Prawo i Sprawiedliwość miało takie momenty, że przygotowywało różne warianty wypowiedzi. Z tą różnicą, że robiła to partia, robiło to biuro prasowe PiS. Tutaj robi to departament w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Dziedziczak o ściągach
W ocenie Dziedziczaka, w KPRM mamy do czynienia z "bardzo dziwną sytuacją": - Jest tam rekordowa liczba 12 ministrów (...) i prawie połowa z nich zajmuje się mediami. (...) Bardzo zabawne jest też to, jak niektórzy posłowie - a jest kilku takich - zapewniają i przysięgają dziś, że nie było żadnych instrukcji - dziwił się poseł PiS.
Monitoring to nie ściąga
Zarzuty posłów Prawa i Sprawiedliwości odpierał Zbigniew Chlebowski, który tłumaczy, że "Przekazy dnia" to nie ściągi, tylko... monitoring. - To nie są instrukcje, jak posłowie mają się zachowywać. To tylko monitoring wypowiedzi polityków rządowych, jak i polityków PO. To nie jest tak, że to są sugerowane przekazy, których mają używać posłowie Platformy - tłumaczył dziennikarzom w Sejmie szef klubu parlamentarnego PO.
Chlebowski podkreślił, że monitoring wypowiedzi członków rządu jest czymś "naturalnym". - To normalna praktyka stosowana przez nowoczesne partie. Informacje, które ukazują się publicznie, są po prostu rozsyłane do przedstawicieli naszego klubu, na życzenie. Ja nic zdrożnego ani dziwnego nie widzę w tym, że rząd w takiej czy innej kwestii mówi tym samym językiem - zaznaczał poseł.
Odnosząc się do zarzutów Michała Kamińskiego, że "Przekazy" uczą jak szkalować prezydenta, Chlebowski podkreślił, że "o niczym takim nie może być mowy": - To nieprawdziwa informacja. Nikt nie zwalcza prezydenta, to tylko normalna debata - przekonywał.
Źródło: TVN24, TOK FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24