Zdaniem psychologa Leszka Mellibrudy, Krzysztof Piesiewicz dając jednej z szantażystek książkę z autografem w ramach podziękowania za zniszczenie taśm, okazał swoją słabość. - Dał sygnał. Pokazał brzuszek - mówił w "Poranku" w TVN24.
Psycholog podkreślił, że szantaż ma różne postaci. - Często dajemy sami sygnały, że jesteśmy np. "nadgrzeczni", "naduprzejmi", albo że zdecydowanie nie potrafimy dać opór pierwszym sygnałom. Rzadko kiedy szantażysta, w obyczajowych sytuacjach, działa znienacka. On często namierza ofiarę - tłumaczył.
Według Mellibrudy, Piesiewicz padł ofiarą szantażu właśnie z powodu okazanej słabości. - Dał sygnał. Pokazał brzuszek - stwierdził.
"Śmierć społeczna Piesiewicza"
Psycholog w TVN24 zaznaczył, że mówienie o tego typu sprawach nie jest jednoznacznie dobre bądź złe.- Dobrze, że o tych sprawach się mówi, (...) kiedy wszyscy zaczniemy patrzeć bardziej tolerancyjny sposób na to, że ludzie mają słabość do swoich słabości. Nawet chodzenia w sukienkach nie jest niczym złym, jeśli im to się podoba. Z drugiej strony narasta bardzo niebezpieczne zjawisko manipulacji, za którą niektórzy płacą bardzo wysokie stawki. On przeszedł jakąś postać śmierci społecznej - ocenił
Zdaniem Mellibrudy nie można ustrzec się przed manipulacją. - Ona jest wpisana w nasze życie. Tylko tutaj mamy do czynienia z manipulacją czarną, czyli "manipulożercą". Na codzień bardzo często ulegamy tak zwanej białej manipulacji. Niekiedy z dobrego serca - dodał.
Psycholog na koniec rozmowy zgodził się ze stwierdzeniem, że bardziej wiarygodny jest człowiek, który popełnił błąd i się do niego przyzna, niż ten który zawiódł i nie potrafi się do tego przyznać.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24