Ruszają prace nad ustawą o parytetach na listach wyborczych - to jedna z wyborczych obietnic kandydata PO. Inicjatorki ustawy liczą, że zacznie obowiązywać przy wyborach samorządowych. Policzyliśmy - to niemożliwe.
- To będzie sprawdzian wiarygodności PO. Wierzę, że na wybory samorządowe parytety będą już obowiązywać - mówi Magdalena Środa. - Marszałek Komorowski obiecał, że ustawę podpisze, a pan Nowak, szef jego sztabu, osobiście mnie zapewniał, że prace ruszą natychmiast.
Ustawa w 24 godziny?
Rzeczywiście, po interwencji Nowaka pilnie rozszerzono porządek obrad komisji zajmującej się prawem wyborczym. Ma ona zaopiniować obywatelski projekt ustawy już w czwartek - projekt zapewniający kobietom połowę miejsc na listach wyborczych czeka już kilkaset dni. Problem polega na tym, ze komisja zbiera się w czwartek, a ostatni możliwy termin zmiany prawa wyborczego mija w piątek. Prawo wyborcze może być zmieniane najpóźniej na pół roku przed elekcją, a najpóźniejszy termin, na który można rozpisać wybory samorządowe, to 9 stycznia 2011.
W ciągu 24 godzin projekt musiałyby przegłosować dwie izby parlamentu. Jak na razie porządek obrad Sejmu nie został rozszerzony o taki punkt. - Jeśli jest wola polityczna, to na pewno się uda - upiera się profesor Środa.
Wiceprzewodniczący komisji ds. prawa wyborczego, Eugeniusz Kłopotek odpowiada jej krótko: - Niech pani zapomni.
Tłumaczy, że to nieprawdopodobne z powodów proceduralnych i dodaje, że Platforma nie może liczyć na głosy PSL. Co prawda parytety poprze zapewne lewica, ale mimo to - zdaniem Kłopotka - najwcześniejszy możliwy termin obowiązywania parytetów to wybory parlamentarne w 2011 roku. O ile nie zostaną rozpisane wiosną.
Co nagle, to po diable
- Oczywiście jest wola polityczna i chcemy zająć się tą ustawą niezwłocznie - zapewnia Halina Rozpondek z PO. - Ale litości, co nagle to po diable. To musi potrwać...
W środę na posiedzeniu klubu Platforma ma ustalić ile właściwie ma być kobiet na listach - 35 proc. czy 50 proc. Magdalena Środa liczy, że "wola polityczna" jest na 50 proc., a Halina Rozpondek, że na 35 proc. Obie te liczby padały w kampanii wyborczej z ust Komorowskiego, ale częściej wspominał o niższym procencie.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24