W Korei pracują wszyscy, także dzieci. Partia wyznacza kobiecie przyszłego męża, partia daje wszystko. Byt, dostęp do kultury, a obywatel ma tylko pracować. Trudno nawet powiedzieć, że za pieniądze, bardziej za produkty - tak o życiu w Korei Północnej mówił w "Faktach po Faktach" gen. Marek Dukaczewski, były szef WSI. Zdaniem i jego, i Marka Ostrowskiego, po śmierci Kim Dzong Ila w kraju "nic się nie zmieni".
Dukaczewski i Ostrowski zgodzili się, że po śmierci dyktatora, który doprowadził Koreę Płn. do ruiny i na skraj głodu, ludzie nie mają i jeszcze długo nie będą mieć normalnego życia.
Pracują wszyscy, też dzieci, a partia daje wszystko. Kobiecie partia wyznacza przyszłego męża, obywatelom zapewnia byt, dostęp do kultury, a ci mają tylko pracować. Trudno nawet powiedzieć, że za pieniądze. Bardziej za produkty. Dukaczewski - KOREA FPF
"Jedno pokolenie musi przeminąć"
- Tam pracuje się tak, jak nikomu w Europie czy w świecie zachodnim, kto jest przy zdrowych zmysłach, nawet nie przyjdzie do głowy. Życie wygląda po prostu źle. Pracują wszyscy, także dzieci, a partia daje wszystko. Kobiecie partia wyznacza przyszłego męża, obywatelom zapewnia byt, dostęp do kultury, a ci mają tylko pracować - mówił Dukaczewski.
Mimo to, zdaniem Ostrowskiego, żaden "przełom" w Korei Płn. nie jest możliwy. - Tam nie ma opozycji. Jedno pokolenie musi przeminąć, żeby oduczyć się najpierw tego płakania przed kamerami - mówił dziennikarz "Polityki", który nie wierzy zresztą w naturalność zbiorowych zachowań prezentowanych przez oficjalne koreańskie media.
- Jak kamera idzie to urzędnik wie, jakiego zachowania się od niego oczekuje - skwitował. Dukaczewski dodał tymczasem, że "niedawno w kraju Wielkiego Przywódcy pojawiły się filmiki przemycane z Korei Południowej." - Ludzie zobaczyli wtedy, że tam ludzie jeżdżą samochodami, mieszkają w apartamentach i to wszystko jest normalne. Można powiedzieć, że coś się otwiera, ale trudno powiedzieć, co z tego wyjdzie - zakończył.
Jeśli oni mają choć trochę oleju w głowie to się na wojnę nie porwą. ostrowski - Okrea - FPF
"Jeśli mają olej w głowie" wojny nie będzie
Zdaniem obu gości "Faktów po Faktach", Azja ani tym bardziej świat nie musi się obawiać wojny w momencie przejmowania władzy. - Wystrzelenie dzisiaj rakiety to jest sygnał do narodu - uznał były szef WSI.
Marek Ostrowski przypomniał, że koreańska armia, też niedożywiona jak reszta społeczeństwa, nie miałaby szans w starciu z dobrze zorganizowanymi formacjami konwencjonalnymi. - Pokazał to wariant z interwencji w Iraku. Japończycy czy Amerykanie zdobyliby przewagę na froncie nawet wobec wielkiej armii, dlatego jeśli oni mają choć trochę oleju w głowie to się na wojnę nie porwą - stwierdził.
Poparł go Dukaczewski: - Ta armia nie stanowi realnego zagrożenia, nawet po zmobilizowaniu dwóch milionów. Ona nigdy nie prowadziła nowoczesnych operacji. Problem leży jednak w głowicach jądrowych, bo te stanowią "argumenty do rozmów". - Dlatego najważniejsze jest otwarcie Korei na kontrole międzynarodowe. - Musimy zrobić coś, żeby ci ludzie się ocknęli - skwitował wojskowy.
Kim Dzong Un sam jeszcze nie wie...
Zdaniem Dukaczewskiego, dzień po śmierci Kim Dzong Ila nikt w Korei Płn. nie wie, kto obejmie władzę. Na pewno będzie to armia, ale ta jest z kolei tak liczna i sama stanowi wielką "strukturę marionetkową", że długo się o niczym nie dowiemy. - Kim Dzon Un, jego następca, też jest marionetką i sam się dopiero dowie, jaka czeka go rola - dodał z kolei Ostrowski.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: KYODO News/East News/TVN24