Znany polityk Jan Rokita stanie przed sądem jako oskarżony. Prokuratura oskarża go o zniesławienie - ale choć polityk otrzymał od prokuratora pismo w tej sprawie, wciąż nie wie o pomówienie jakiej osoby go obwiniono. Prokurator wyznaczył mu za to termin 7 dni na dostarczenie dowodów swojej niewinności - pisze "Dziennik".
- Czuję się jak bohater „Procesu” Franza Kafki. Nie wiedziałem o śledztwie, dopóty nie poinformowano mnie o wysłaniu aktu oskarżenia - mówi gazecie Rokita. O oskarżeniu polityk dowiedział się z lakonicznego pisma wysłanego przez sekretarza warszawskiego sądu, które otrzymał w środę pocztą.
- Przeczytałem, że prokurator rejonowy dla Warszawy-Mokotowa 14 kwietnia wniósł przeciwko mnie akt oskarżenia. Dostałem także siedmiodniowy termin na dostarczenie dowodów swojej niewinności. Tylko że ja dotąd nie wiedziałem o żadnym postępowaniu. Co więcej, nie przesłano mi nawet aktu oskarżenia, więc jak mam się bronić, jeśli nie wiem przed czym? - mówi wzburzony polityk.
Rokita przypuszcza, że może chodzić o ujawnioną niemal dokładnie rok temu na łamach "Dziennika" sprawę ówczesnego szefa policji Konrada Kornatowskiego. Reporterzy gazety odkryli, że nazwisko Kornatowskiego widnieje w tzw. raporcie komisji Rokity, która w 1991 r. badała przestępstwa aparatu bezpieczeństwa PRL.
Posłowie wówczas uznali, że Kornatowski jako prokurator mógł tuszować przypadek śmiertelnego pobicia na komisariacie MO w Gdyni. Jako młody prokurator brał udział w śledztwie wyjaśniającym śmierć Tadeusza Wądołowskiego. Mimo mocnych poszlak, że Wądołowski został zakatowany, śledztwo szybko zamknięto, uznając, że młody i zdrowy mężczyzna zmarł wskutek zawału serca.
Kiedy posłowi Janowi Rokicie reporterzy "Dziennika" przypomnieli tę sprawę w marcu 2007 r., skomentował na łamach tej gazety rolę PRL-owskiego prokuratora Kornatowskiego: - Wy zaś towarzyszu Kornatowski musicie uzupełnić akta o bezsporny dowód, że to była naturalna śmierć.
Kornatowski założył póxniej sprawę cywilną przeciwko Janowi Rokicie oraz wniósł do sądu prywatny akt oskarżenia. Argumentował, że nazywanie go "towarzyszem" naraziło go na utratę zaufania społecznego niezbędnego do pełnienia funkcji szefa policji.
- Wiedziałem, że będę miał proces cywilny z Kornatowskim. Nie wiedziałem jednak, że również prokuratura prowadziła jakieś postępowanie. Ukryto przede mną ten fakt. To przypomina procesy inkwizycyjne! Naruszono moje prawa do obrony, więc poprosiłem listownie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego o obronę moich elementarnych praw obywatelskich!" - mówi Rokita.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24