10 tysięcy zapłaciła Kancelaria Premiera prywatnej firmie za wyprodukowanie orędzia. - W TVP też nie ma nic za darmo. Ważne żeby orędzie zostało przygotowane tanio i sprawnie, a w publicznej kosztowałoby to cztery razy więcej pieniędzy. Także z kieszeni podatnika - argumentował w TVN24 Donald Tusk.
Szef rządu stwierdził, że Kancelaria Premiera zaoszczędziła w ten sposób 20 tysięcy. - Z punktu widzenia podatnika obojętne jest, kto produkuje takie orędzie, ponieważ tak, czy inaczej, podatnik za to płaci. Ja się cieszę, że udało się to zrobić tanio i dobrze - powiedział premier. Przyznał, że firma nie była wybrana w przetargu, bo - jak podkreślił - "tego typu przedsięwzięcia nie podlegają takim obowiązkom". Mówiąc o wyborze firmy podkreślił, że to była kwestia zaufania i dyspozycyjności ludzi "gotowych w święta szybko zrobić taki materiał".
"Coś, co nie ocieka krwią, nie przebije w mediach"
Według Tuska zarzuty o miałkość orędzia są bezpodstawne. - To, że staram się być możliwie delikatny i nie używam rekwizytów typu gej z Kanady czy Erika Steinbach nie oznacza, ze nie ma tam treści. W pięciominutowym orędziu z okazji świąt nie będę referować ustaw – przekonywał.
- Jesteśmy ofiarami nasyconego krwawymi wydarzeniami teatru za rządów PiS i coś, co nie ocieka krwią, nie przebije w mediach – tak Tusk odpierał zarzuty, że jego orędzie było „mdłe’. - Nie oczekuję od opozycji pochwał, dobrze że ma własne zdanie. Ja mam satysfakcję, że można powiedzieć więcej niż jedno zdanie i nikogo nie obrazić – dodał. Jego zdaniem „dobrze się dzieje w Polsce, skoro pozytywne informacje nie robią na nikim wrażenia”. - Jak czytam, że orędzie było za słodkie, majowe – nie wiem co się porobiło z niektórymi komentatorami, że za pierwszą cnotę polityka uważają awanturę – dodał.
Zapowiadany w wystąpieniu projekt zakładający obiad dla każdego głodnego dziecka ma być wprowadzony decyzją administracyjną, nie ustawą, i w we współpracy z samorządami. - Ustawą dzieci nie nakarmimy – krótko uzasadnił szef rządu.
Tusk chce zmienić konstytucję
Zmiana konstytucji wciąż jest na liście zamierzeń premiera, choć łatwo zapewne nie będzie. - Ja bym namawiał polityków zarówno w Platformie jak i w PiSie, by ruszyli trochę do pracy nad konstytucją. Żebyśmy zgodzili się co do jednego: że w Polsce potrzebny jest taki system, gdzie jeden organ władzy nie może blokować bezkarnie drugiego – zapowiedział Tusk. Zapewnił, że jest mu obojętne, czy będzie to system kanclerski (z silniejszą władzą premiera), czy prezydencki.
Samemu Tuskowi, jak deklarował, do Pałacu Prezydenckiego się nie śpieszy. – Nie wiem, czy będę kandydował. Patrzę, jak wygląda rządzenie, a to rząd jest miejscem, gdzie podejmuje się więcej decyzji. Mniej blichtru i więcej realnej pracy – przekonywał. Jednak, jak wynika z sondażu "Rzeczpospolitej", Donald Tusk miałby największe szanse zajęć miejsce Lecha Kaczyńskiego.
PO nie poprze PiS-owskiej ustawy kompetencyjnej
Pytany o PiSowski projekt ustawy kompetencyjnej (według posłów tego ugrupowania odzwierciedla on dokładnie ustalenia spotkania prezydenta z premierem w Juracie), Tusk wykluczył jego poparcie przez PO. - PiS ma prawo złożyć własny projekt ustawy, ale jego zawartość nie ma nic wspólnego z naszą rozmową – zapewnił. Według niego nie ustalali z prezydentem kształtu ustawy, a jedyna obietnica, jaką złożył Tusk, dotyczyła „życzliwego wspierania prezydium w możliwie szybkim przejęciu ustawy”.
- Nikt nie ukrywał, że prezydent szukał sposobu wyjścia z zaułka, w który został wpędzony swoim orędziem i działalnością brata – ocenił. - Przesłaliśmy prezydium Sejmu założenia nowej ustawy kompetencyjnej. Według nich, rząd podejmując decyzje dotyczące polskiej obecności w UE odpowiada przed całym Sejmem, nie tylko przed komisjami – zdradził szef rządu.
Rząd tnie koszty
Szef rządu zdradził też, że majowy weekend upłynął jemu i ministrom na szukaniu oszczędności. Po planowanej obniżce podatków do dwóch stawek: 18 i 32 procent do budżetu wpłynie o prawie osiem miliardów złotych mniej.
- Chcielibyśmy tworzyć budżet nie na nie podstawie tego co sobie resorty wyobrażają, tylko realnych potrzeb. Dotychczas było tak: dajcie nam tyle, ile mieliśmy lub więcej i nie pytajcie na co. Skłoniliśmy ministrów do naszej propozycji: zaczynamy od zera, każdy wydatek musi być uzasadniony – zreferował premier. Jak dodał, rezerwy rzędu trzech miliardów już się znalazły.
Premier zapowiedział też podwyżki dla nauczycieli, jednak pod warunkiem, że zgodzą się na reformę Karty Nauczyciela. - Wszystko zależy od nauczycieli, czy zgodzą się na rezygnację z nienajlepszych przywilei, jak wcześniejsze emerytury, w zamian za większe wynagrodzenia – stwierdził.
Ponadto rząd szuka środków na obniżenie deficytu budżetowego, tak by w 2011 Polska była gotowa do wejścia do strefy Euro. Jak dodał, to nie będzie to jego decyzja, gdyż złotówka jest wpisana do konstytucji, a na jej zmianę potrzebna jest zgoda Sejmu, Senatu i prezydenta.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24