W Olsztynie powstała pierwsza w Polsce szkoła korepetycji. Zajęcia poprowadzą tam, po godzinach, nauczyciele szkół państwowych. - To straszne - komentuje senator Edmund Wittbrodt, szef MEN w rządzie AWS. Właściciel szkoły broni się, mówiąc, że to początek wychodzenia korepetycji z szarej strefy.
Czego będą się uczyć adepci szkoły korepetycji? Tego, co powinni wiedzieć uczniowie gimnazjów i liceów, ale na co w państwowej szkole zabrakło czasu.
"To patologia"
W ocenie senatora Edmunda Wittbrodta, szefa MEN w rządzie AWS, doszło do sytuacji patologicznej, która powinna być pretekstem do kontrolowania jakości nauczania w szkołach publicznych.
– Straszne jest to, że program pracy tej firmy korepetycyjnej układali nauczyciele szkół państwowych – komentuje senator Edmund Wittbrodt, szef MEN w rządzie AWS. – Ludzie, którzy nie nauczyli w szkole, będą dokształcać po lekcjach za dodatkowe pieniądze i zarabiać na tym, że się wcześniej nie przykładali.
"Próba wyjścia z szarej strefy"
Tymczasem właściciel pierwszej szkoły korepetycji, broni się. Jak tłumaczy, jego firma to początek wychodzenia korepetycji z szarej strefy. - Poza tym, to pomoc dla niedoinwestowanego systemu edukacji - dodaje.
15 zł za lekcję
Zajęcia będą prowadzone z siedmiu przedmiotów: języka polskiego, matematyki, fizyki, chemii, biologii, geografii i historii. Programy ułożą nauczyciele olsztyńskich szkół. Oni też poprowadzą zajęcia. Grupy nie większe niż 10 osób będą tworzone według dwóch zasad: wyrównywanie braków lub zajęcia nadprogramowe. Za 45 minut lekcji trzeba zapłacić 15 zł.
Owoc kryzysu w polskiej szkole
Specjaliści nie mają wątpliwości - prywatna szkoła korepetycji to dowód na kryzys polskiej szkoły. – To pokazuje, jak bardzo ona kuleje – uważa była minister edukacji Krystyna Łybacka. – Szkoła musi nauczyć tego, co uczniowi będzie potrzebne, jak nie w normalnym czasie, to na zajęciach dodatkowych, na których prowadzenie teraz można dostać pieniądze z Unii - podpowiada.
Źródło: tvn24.pl, "Polska", PAP
Źródło zdjęcia głównego: shc.hu