Coraz częściej korupcja w sporcie związana jest z hazardem. Niezwykle popularne stało się obstawianie zakładów przez internet. Ale typuje się już nie tylko wyniki lecz również to, kto np. pierwszy wykona aut lub dostanie żółtą kartkę. Wraz z nowymi możliwościami pojawiły się i nowe zagrożenia. Pole do nadużyć jest ogromne. W niektórych przypadkach można się zastanawiać czy sportowcy walczą o zwycięstwo czy raczej o wygraną u bukmachera?
Teoretycznie to wszystko jest bardzo proste. Wystarczy mieć nosa, przewidzieć wynik, postawić pieniądze i dobrze się bawić czekając na wygraną. W praktyce jednak od graczy wolących zachować anonimowość można usłyszeć rzeczy, które z zabawą i sportowymi emocjami mają niewiele wspólnego.
- Tak samo jest w hokeju, piłce nożnej, tenisie. Były sytuacje, gdzie były cztery mecze, cztery pewniaki i wszystkie poszły w drugą stronę. Cuda się zdarzają, ale tu zdarzają się trochę zbyt często - mówi jeden z graczy. I dodaje: - No, ale to jest biznes.
Miliardy na zakłady
Biznes bukmacherski w Polsce warty jest około czterech miliardów złotych rocznie. Na świecie można mówić o wielu miliardach euro.
Problem w tym, że coraz częściej wątpliwości budzą wyniki wydarzeń sportowych, na które stawiane są pieniądze. I nie chodzi tu o znane zjawisko kupowania meczów po ty, by na przykład nie spaść z ligi.
- W tej chwili pojawia się dużo groźniejsze zjawisko ustawiania meczów, tak zwanego match fixingu, w związku z zakładami bukmacherskimi - przyznaje minister sportu Adam Giersz. - Ustawia się mecze po to, żeby oszukać kibiców i wygrać w zakładach bukmacherskich - wyjaśnia.
- Chodzi często o to kto pierwszy wykona rzut wolny, wrzut z autu i tak dalej i tak dalej. Dochodzi już do pewnej paranoi - dodaje Michał Listkiewicz, działacz FIFA i UEFA.
Śledztwo po meczu
Mecz Bułgarii z Estonią, rozegrany miesiąc temu, zainteresował około stu widzów, którzy przyszli na trybuny i kilku hazardzistów, którzy - według szacunków FIFA - już przed pierwszym gwizdkiem w zakładach bukmacherskich postawili milion euro na to, że padną tu minimum trzy gole. W czasie meczu postawiono jeszcze pięć milionów euro.
Spotkanie kończy się wynikiem dwa - dwa. Wszystkie gole padły z rzutów karnych. Drugi mecz tego samego dnia to Boliwia kontra Łotwa. W zakładach znowu pojawiają się miliony na to, że padną minimum trzy gole. Łotwa przegrywa dwa - jeden. Ponownie wszystkie bramki padają z rzutów karnych. A większość milionowych wygranych pada w azjatyckich firmach bukmacherskich.
FIFA prowadzi już śledztwo. - Nie wiem, jak FIFA poradzi sobie z firmami zakładanymi gdzieś w Indonezji, Singapurze, Hong Kongu. To poważny problem - przyznaje Listkiewicz.
Problem dotknął najlepszych lig europejskich - Serie A, Primera Division i Bundes Ligi. W tych mniej znanych - jak fińska - głośno było o całych klubach kupowanych tylko po to, żeby ustawiać wyniki meczów z ich udziałem.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24