Nie robił z nimi interesów, nie był winien pieniędzy, nie chcieli za niego okupu – ale maczetą, obcięli mu kciuk. Czterej kaliscy bandyci wpadli już w ręce policji. Na co dzień zajmowali się narkotykami, napadami, pobiciami, zastraszaniem, i wymuszeniami. Mogą spędzić w więzieniu 10 lat.
Banda działała na terenie Wielkopolski i województw ościennych. Byli wyjątkowo brutalni, mają na swoim koncie przestępstwa narkotykowe, oszustwa, napady i ciężkie uszkodzenia ciała.
Brutalna zabawa
Wpadli, bo w listopadzie „na gościnnych występach” w podsieradzkich Błaszkach (łódzkie), „praktycznie bez powodu, by nie powiedzieć dla rozrywki” - jak informuje policja - odcięli maczetą kciuk i uszkodzili dłoń mieszkańcowi tej miejscowości. Mężczyzna natychmiast powiadomił o ataku miejscowy komisariat i zażądał ścigania sprawców. Policja na żądanie prokuratury, dla dobra śledztwa odmawia podawania jakichkolwiek szczegółów, tego wydarzenia. Rzeczniczka łódzkiej policji zapewniła tylko portal tvn24.pl, że poszkodowany nie był w żaden sposób z bandytami powiązany. Napadli go bo jednemu z oprawców po prostu się nie spodobał.
Szukają poszkodowanych
Policja zaczęła intensywnie szukać bandytów. Znaleziono ich w Kaliszu. 29-letni „Steven”, 22-letni „Adolf”, 30-letni „Cielak” i ich 25-letni kolega zostali zatrzymani. Trzech - „Stevena”, „Cielaka” i „Adolfa” - antyterroryści dopadli w domach, czwartego wyciągnięto z samochodu na ulicy. Sprawa jest rozwojowa – śledczy przypuszczają, że kaliszanie mają na swoim koncie znacznie więcej brutalnych przestępstw, lecz zastraszone ofiary bały się zgłaszać napady.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Policja Łódź