- To nie ma znaczenia, że na procesie ma smutną minę. Chciałabym, żeby cierpiał tak, jak mój maluch – powiedziała Sylwia Wąsek, matka 10-miesięcznego Piotrusia. Jego ojciec odpowiada za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu dożywocie.
Przed łódzkim sądem okręgowym rozpoczął się proces 23-letniego Łukasza P. oskarżonego o zabójstwo swego 10-miesięcznego syna - Piotrusia. Według śledczych, mężczyzna zakatował dziecko, bo płakało.
Prokuratura oskarżyła Łukasza P. o zabójstwo dziecka ze szczególnym okrucieństwem. Zarzuciła mu także znęcanie się nad Piotrusiem i jego matką. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.
Mężczyzna, który na proces został doprowadzony z aresztu, przed sądem przyznał się do winy. Powiedział również, że już wcześniej bił Piotrusia; po jedynym z takich pobić dziecko doznało złamania żeber. Łukasz P. zapewniał jednocześnie, że nie chciał zabić syna. - Bardzo chciałem tego dziecka i żałuję, że tak się stało – mówił.
Przed sądem powiedział też, że nie pamięta początku zdarzenia, a opamiętał się dopiero jak dziecko przestało płakać. Nie potrafił powiedzieć ile razy i po jakich częściach ciała bił syna.
"Tylko Piotrusia szkoda"
Chciałam, żeby dziecko miało pełny dom. I żeby było szczęśliwe. Łukasz zawsze mówił, że się zmieni, że się postara, niestety nie wyszło mu to. Tylko Piotrusia szkoda
Jej konkubent bił wcześniej dziecko, ale nie zgłaszała tego na policję, bo się bała. - No i chciałam, żeby dziecko miało pełny dom. I żeby było szczęśliwe. Łukasz zawsze mówił, że się zmieni, że się postara, niestety nie wyszło mu to. Tylko Piotrusia szkoda – dodała.
Według niej mężczyzna raz uderzył go głową w główkę, a później kilka razy kopnął leżące na podłodze dziecko. Wtedy to prawdopodobnie doszło do złamania żeber. Wcześniej uderzył dziecko pięścią w twarz.
Z jej zeznań wynika też, że ona również została kilka razy pobita. Jednocześnie oświadczyła, że gdyby dziecko nie zmarło, nigdy by nie wyznała, że była bita przez oskarżonego.
"Chciałabym, żeby cierpiał tak samo"
Nieważne, co powie przed sądem, i tak sam dobrze wie, jak było. Nie ma co kłamać. Ja tylko bym chciała, żeby cierpiał tak samo, jak mojemu maluchowi zrobił krzywdę. To będzie najlepsze rozwiązanie
Podobnego zdania jest matka Sylwii, Katarzyna. - Niby wrogowi nie życzy się najgorszego, ale ja życzę tego samego. Jak dziecko nie żyje, tak nie powinien żyć i on – uważa.
Powiedziała też jednak, że oskarżony chciał tego dziecka i opiekował się nim, ale zdarzało się, że wybuchał i krzyczał; przy niej jednak dziecka nie uderzył. Według niej córka nie skarżyła się na niego.
Zabił niemowlę, bo płakało
Do tragedii doszło w lutym tego roku w Aleksandrowie Łódzkim. Według śledczych, niespełna 18-letnia matka chłopca, która wróciła późnym wieczorem z pracy do domu, zastała w mieszkaniu konkubenta z nieprzytomnym dzieckiem. Oboje zanieśli syna na komisariat gdzie akurat stała karetka pogotowia. Natychmiast podjęto reanimację niemowlęcia, niestety chłopca nie udało się uratować.
Okazało się, że Łukasz P. pił wcześniej w domu alkohol z bratem i znajomym. Gdy ci wyszli, skatował Piotrusia, bo przeszkadzał mu płacz dziecka. Bił syna po całym ciele - chłopczyk miał liczne sińce na głowie, brzuszku i plecach. Zdaniem biegłego lekarza dziecko doznało obrzęku mózgu, miało połamane żebra i pękniętą wątrobę, a obrażenia były tak rozległe, że trudno określić było bezpośrednią przyczynę jego zgonu. 23-letni ojciec w momencie zatrzymania miał w organizmie 1,5 promila alkoholu.
Mężczyzna początkowo twierdził, że przewrócił się na dziecko. Przed sądem przyznał się do pobicia. Nie był to pierwszy raz . Po jedynym z takich pobić dziecko doznało złamania żeber.
Biegli psychiatrzy, którzy badali mężczyznę nie stwierdzili choroby psychicznej ani upośledzenia umysłowego u oskarżonego.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24