Przemytnik podczas przesłuchiwania przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego poderżnął sobie gardło własnym nożem. Przez ponad tydzień udało się ABW ukrywać poważny i kompromitujący ich błąd: - Agenci nie zwrócili uwagi, że przestępca ma nóż - mówią rozmówcy "Dziennika".
Do zdarzenia doszło 26 sierpnia, na przejściu granicznym z Rosją w Bezledach. Wojciech B. poszukiwany był przez delegaturę ABW w Zielonej Górze za przemyt papierosów. W ubiegłą środę rano próbował wjechać do kraju, został jednak zatrzymany, założono mu kajdanki i przekazano agentom ABW - relacjonuje "Dziennik".
Jak mówi gazecie oficer warmińsko-mazurskiej straży granicznej, służby graniczne natychmiast skontaktowały się z agentami. - Na przejściu pojawili się już po upływie kilkudziesięciu minut. Musieli czekać gdzieś w pobliskim hotelu - mówi jeden ze strażników.
- Wojciech B. poszukiwany był w związku z dużą sprawą dotyczącą przemytu papierosów. Znikł z kraju, nim postawiliśmy mu zarzuty. Stąd zdecydowaliśmy o wydaniu listu gończego - powiedział "Dziennikowi" rzecznik zielonogórskiej prokuratury Kazimierz Rubaszewski.
Wszystko według procedur, aż do pojawienia się ABW
Jak zauważa "Dziennik", do momentu wejścia do akcji agentów ABW, sprawy toczyły się zgodnie z procedurami. Gdy Wojciech B. przyznał się, że także tym razem przemyca papierosy, miał zaproponować agentom wskazanie schowków. Ci zdjęli mu kajdanki, a mężczyzna po wskazaniu kryjówek, wysiadł z wozu z nożem w ręku.
- Mężczyzna wszedł do auta i rzeczywiście wskazał kryjówki, w których miał kilkaset paczek papierosów. Gdy wysiadł z samochodu miał jednak w rękach nóż. Zadał sobie cios w szyję, nim ktokolwiek zdążył zareagować - relacjonuje gazecie oficer straży granicznej.
Cudem uratowany
Mężczyzna został przewieziony do szpitala. Według lekarzy, przeżył tylko dlatego, że minimalnie chybił. Gdyby nóż wbił się pół centymetra dalej, mógłby przeciąć tętnicę.
- Prowadzimy postępowanie, które wyjaśni wszystkie szczegóły tego wydarzenia - przyznała rzeczniczka ABW Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska. Śledztwo prowadzi również Prokuratura Rejonowa w Bartoszycach.
"Oni po prostu nie mają doświadczenia"
Rozmówcy "Dziennika" oskarżają funkcjonariuszy o rażące zaniedbania i brak wyciągnięcia konsekwencji z błędów, popełnionych podczas zatrzymania posłanki SLD Barbary Blidy CZYTAJ WIĘCEJ.
- To niemal identyczna sytuacja. W przypadku byłej minister agenci nie sprawdzili łazienki, gdzie trzymała broń. Teraz nie sprawdzili samochodu. Już nie mówiąc o tym, co by było, gdyby zamiast noża miał broń automatyczną, to zabiłby kilka osób - opowiada w "Dzienniku" doświadczony oficer policji.
- Policja dziennie zatrzymuje sto, dwieście a nawet więcej osób. To tyle, ile ABW w ciągu całego roku. Oni po prostu nie mają doświadczenia, stąd błędy - twierdzi oficer.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24