Wojskowa prokuratura nie pobrała materiału biologicznego od Jarosława Kaczyńskiego i Marty Kaczyńskiej do badań porównawczych DNA tragicznie zmarłego prezydenta. Nie zrobili tego też rosyjscy biegli, którzy orzekli, że pod Smoleńskiem odnaleziono ciało Lecha Kaczyńskiego. Wojskowi oskarżyciele zapowiadają, że w styczniu poznamy wyniki polskich badań DNA wszystkich ofiar katastrofy Tu-154M 101. Jednak od paru tygodni unikają odpowiedzi na pytania, jakie mają dowody, że na Wawelu spoczął prezydent.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie w czerwcu zleciła Instytutowi Ekspertyz Sądowych w Krakowie badania porównawcze DNA na podstawie próbek przekazanych Polakom przez Rosjan. – Polska opinia dotycząca profili DNA jest na ukończeniu. Powinna trafić do prokuratury już w styczniu – mówi nam płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Dodaje, że procedura pobierania próbek do badań DNA obejmowała wszystkie ofiary katastrofy samolotu Tu-154M 101.
Bez porównania
Oznacza to, że polscy biegli sprawdzali m.in. czy DNA z ciała zidentyfikowanego jako Lech Kaczyński jest zgodne z materiałem genetycznym prezydenta. W takim razie oskarżyciele powinni zlecić krakowskim biegłym by zidentyfikowali DNA prezydenta porównując je z profilami genetycznymi jego córki lub brata. Tak się nie stało.
Mecenas Rafał Rogalski pytany przez tvn24.pl oświadczył, że prokuratura nie pobierała materiału genetycznego od najbliższych prezydenta. - Nie pobierano próbki do badań porównawczych DNA od Jarosława Kaczyńskiego. Nie pobierano również materiału genetycznego od Marty Kaczyńskiej - mówi nam mecenas Rafał Rogalski.
Błąd prokuratury?
To może oznaczać poważny błąd po stronie prokuratury. Biegli genetycy, z którymi rozmawialiśmy stwierdzili jasno: - W przypadku tylko najmniejszych wątpliwości powinno się przeprowadzić badanie DNA. Tylko badanie polegające na porównaniu profilu DNA pochodzącego ze zwłok rozpoznanych jako Lech Kaczyński, z tzw. allelami, czyli cechami genetycznymi jego brata bliźniaka i córki pozwoliłoby ustalić prawdopodobieństwo, że badany profil DNA odpowiada profilowi prezydenta – wyjaśnił nam jeden z polskich genetyków od lat prowadzących badania porównawcze. Pragnął jednak zachować anonimowość.
Zaznaczył, że Marta Kaczyńska i brat tragicznie zmarłego prezydenta powinni zostać wezwani do krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych. – Powinno się od nich formalnie pobrać na przykład krew i przeprowadzić na nowo badania porównawcze – tłumaczy naukowiec.
Badają tylko próbki od Rosjan?
Burzę wokół identyfikacji Lecha Kaczyńskiego rozpętał jego brat. W połowie grudnia stwierdził, że nie poznał jego zwłok 11 kwietnia w Pałacu Prezydenckim. Wojskowa prokuratura wydała oświadczenie, według którego na Wawelu na pewno spoczywa prezydent. Od dwóch tygodni staraliśmy się dowiedzieć: jakie są na to dowody? Czy pobrano próbki od córki i brata prezydenta? Prokuratorzy milczą.
Postanowiliśmy więc sprawdzić jeszcze jeden wątek. Badając sprawę poznaliśmy treść rosyjskiej ekspertyzy z badania porównawczego DNA Lecha Kaczyńskiego. 29 kwietnia, po 17 dniach badań Rosjanie uznali, że na miejscu katastrofy odnaleziono zwłoki polskiego prezydenta. Analiza nazywa się „Orzeczenia eksperta” i znajduje się w 60. tomie akt śledztwa. Dotyczy wszystkich ofiar katastrofy smoleńskiej. Rosjanie porównywali DNA z próbek z materiałem genetycznym, który polska prokuratura przekazała im od krewnych ofiar lub z ich rzeczy osobistych.
W przypadku Lecha Kaczyńskiego badań porównawczych jednak nie przeprowadzono. Nie porównano DNA z materiałem genetycznym pobranym od córki czy brata, ani z materiałem biologicznym z rzeczy osobistych prezydenta. Biegli badali tylko próbki ze zwłok, które 10 kwietnia jako ciało swojego brata rozpoznał Jarosław Kaczyński.
Białe pole w tabeli
"Dla jednej ofiary (Kaczyński Lech) jako próbki referencyjne przedstawione zostały próbka krwi i fragment zidentyfikowanego ciała" - napisali biegli w analizie. To sformułowanie pojawia się także w podsumowaniu rosyjskiej analizy. To nie wszystko. Biegli sporządzili kilka tabel. W jednej z nich napisali jakie „próbki referencyjne” mają od krewnych pozostałych ofiar lub z przedmiotów osobistych, które używały ofiary (szczoteczki do zębów, maszynki do golenia, itp.). W tabeli, pola przy nazwisku prezydenta są puste. To kolejny dowód na to, że Rosjanie nie mieli żadnych materiałów od Marty Kaczyńskiej, Jarosława Kaczyńskiego lub matki prezydenta. Puste miejsca znajdują się także w innej tabeli, w której biegli umieścili wyniki porównań próbek pobranych z fragmentów ciał z materiałem od braci, sióstr lub rodziców ofiar katastrofy.
Treść rosyjskiej ekspertyzy skonsultowaliśmy z uznanymi polskimi biegłymi zajmującymi się badaniami porównawczymi.
- Próbki referencyjne to inaczej próbki porównawcze pobrane od krewnych identyfikowanej osoby. Jestem zaskoczony, że w przypadku badania prezydenta za próbki porównawcze uznano fragmenty pobrane z ciała, które wcześniej po prostu zidentyfikował jego brat. To błąd – mówi nam jeden najlepszych polskich biegłych genetyków, któremu cytowaliśmy treść rosyjskiej opinii. Naukowiec nie zgodził się na wypowiedź pod nazwiskiem. Obawiał się bowiem ewentualnej odpowiedzialności karnej za to, że ocenia analizę, która jest objęta tajemnicą wojskowego śledztwa. - Nie wyobrażam sobie, że w przypadku badania DNA głowy państwa oparto się tylko na tym, że Jarosław Kaczyński zidentyfikował ciało i dlatego nie porównano DNA ze zwłok z profilem brata lub córki – dodał genetyk.
Pytania bez odpowiedzi
Jak wynika z protokołu sekcji prezydenta (nr 284) do badań pobrano próbkę z mięśnia z klatki piersiowej.
Wojskowi prokuratorzy poinformowali nas, że z każdego odnalezionego fragmentu ciała pobierali po dwie próbki do badań. Drugą oddawali polskim oskarżycielom.
Dlatego dla stuprocentowej pewności polscy prokuratorzy powinni pobrać też próbki z ciała prezydenta, gdy trumna z jego zwłokami przyleciała do Polski. Wtedy uniknęliby niejasności, które zrodziły rosyjskie badania. Czy prokuratorzy pobrali dodatkowe próbki z ciała Lecha Kaczyńskiego? To kolejne pytanie, na które wojskowa prokuratura od dwóch tygodni nie odpowiada.
- Prezes Kaczyński nie ma żadnych informacji by z ciała prezydenta pobierano próbki materiału biologicznego po przywiezieniu trumny do Polski – twierdzi mecenas Rogalski.
Mecenas Piotr Schramm, który reprezentuje m.in. Joannę Racewicz uważa, że prokuratura popełniła błąd. – Powinno się przeprowadzić badania porównawcze DNA prezydenta. Pozwoliłoby to uniknąć jakichkolwiek wątpliwości. Oczywiście, są sytuacje, w których porównywanie profilu DNA z próbkami od najbliższych ofiary nie jest konieczne. Tak się dzieje w sytuacjach, kiedy zwłoki są dobrze zachowane i można je rozpoznać. Jednak w tej sytuacji prokuratura powinna zrobić wszystko, by nie dać powodu do niepokojących pytań – twierdzi mecenas.
Innego zdania jest były minister sprawiedliwości. – Z tego co wiem, ciało prezydenta było wizualnie rozpoznawalne. Dlatego uważam, że nie można mówić o błędzie wojskowej prokuratury – mówi nam profesor Zbigniew Ćwiąkalski.
Źródło: tvn24.pl