Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie śmierci mężczyzny na szczecińskiej poczcie. Do mężczyzny wezwano pogotowie, lecz pomyliło ono adresy. W śledztwie potwierdzono, że mężczyzna zmarł na serce, ale nie udało się ustalić, czy jeszcze żył, kiedy wzywano pogotowie.
Wyjazd pierwszej karetki z bazy, która pomyliła adresy nastąpił - jak podała prokuratura - o godz. 5.48. Śledczy ustalili, że błąd popełnił ratownik medyczny, który źle odczytał zlecenie i nieprawidłowy adres przekazał kierowcy karetki.
Pogotowie zamiast pojechać na pocztę przy ulicy Dworcowej, pojechało na pocztę znajdującą się w budynku dworca kolejowego. Z uwagi na to, że pogotowie nie dojechało, pracownicy ochrony poczty wezwali je ponownie o godz. 6.09, zaś wyjazd karetki z bazy nastąpił o godz. 6.10.
Śledczy zaznaczyli, że po przybyciu na miejsce zdarzenia lekarz stwierdził, że leżący na podłodze 77-letni mężczyzna nie żyje. Ocenił, że jego śmierć nastąpiła ok. godz. 5, tzn. na godzinę przed przyjazdem karetki pogotowia.
Nieustalona godzina zgonu
Biegli ustalili, że przyczyną śmierci mężczyzny była przewlekła niewydolność mięśnia sercowego. Nie udało się im jednak ustalić dokładnej godziny jego zgonu.
W wydanej opinii zaznaczyli, że nie można wykluczyć, iż śmierć mężczyzny nastąpiła jeszcze przed wezwaniem zespołu karetki pogotowia.
Prokuratura przypomniała, że zgodnie z prawem "wszystkie nie dające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść podejrzanego".
Autor: MAC\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24