Były redaktor naczelny "Przekroju" Piotr Najsztub i były reporter tygodnika Cezary Łazarewicz nie będą ukarani za znieważenie prokuratora słowem "poDUPAadły", w którym cztery środkowe litery wyróżniono. Sąd uznał, że było przestępstwo, ale o niskiej szkodliwości społecznej.
W poniedziałek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uznał wprawdzie, że Najsztub jest winny dopuszczenia do opublikowania materiału prasowego zawierającego przestępstwo, ale umorzył sprawę wobec znikomego stopnia szkodliwości społecznej. Łazarewicz został zaś uniewinniony. Wyrok jest nieprawomocny.
Uzasadnienie tego nieprawomocnego wyroku sąd utajnił, bo cały proces - na wniosek prokuratora, który poczuł się znieważony - toczył się niejawnie.
W 2005 r. Łazarewicz opisał śledztwa prowadzone przez prokuratora z Grójca Grzegorza Talarka. Oskarżał on m.in. o napad z bronią w ręku historyka sztuki. Został on uniewinniony przez sąd, który wypłacił mu odszkodowanie za bezzasadne aresztowanie. Tytuł artykułu brzmiał: "Prokurator poDUPAdły".
Talarek wytoczył "Przekrojowi" proces karny za znieważenie, do jego oskarżenia przyłączyła się prokuratura. Dziennikarze nie przyznali się do winy, mówiąc, że wyróżnienie czterech liter to krytyka nieudolności prokuratora.
"Błoto zostało rzucone"
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wnosiła o skazanie dziennikarzy i wymierzenie im grzywien: 5 tys. zł - Najsztubowi i 3 tys. zł - Łazarewiczowi. Zdaniem prokuratury, pierwszy był odpowiedzialny, według prawa prasowego, za dopuszczenie tytułu do publikacji, a drugi "musiał mieć na niego wpływ" (czemu dziennikarz zaprzeczał).
Obrońca oskarżonych mec. Grzegorz Krawczyk wnosił o ich uniewinnienie wobec brak cech przestępstwa materiału prasowego, który - według niego - nie przekraczał ram dopuszczalnej krytyki. Podkreślał, że nikt nie kwestionuje treści samego artykułu i jego rzetelności. Także sami dziennikarze wnosili o uniewinnienie.
Po wyroku mec. Krawczyk (tylko on stawił się w sądzie) powiedział dziennikarzom, że po kontakcie z Najsztubem przesądzi, czy będzie apelował. Przyznał, że sąd zgodził się z liberalnym poglądem na przestępstwo znieważenia w mediach.
Dodał, że winę Najsztuba uznano na podstawie przepisu prawa prasowego z 1984 r., które "nie jest z tej epoki" (stanowi ono, że redaktor, który nieumyślnie dopuścił do opublikowania materiału prasowego zawierającego znamiona przestępstwa, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności). Adwokat podkreślił, że żaden dowód nie obciążał Łazarewicza i "wydaje się, że sąd się z tym zgodził". Mec. Krawczyk dodał, że cała sprawa "niepotrzebnie angażowała pieniądze podatników".
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24