- Nigdzie wzdłuż koryta Wisły nie ma takiego stanu wody, który by nas upoważniał do tworzenia atmosfery zagrożenia powodziowego - powiedział w środę szef MSWiA Jerzy Miller.
Miller był proszony o komentarz do sytuacji w Sandomierzu, gdzie kilkadziesiąt posesji zostało podtopionych po ulewie, która przeszła nad miastem we wtorek późnym wieczorem. Woda zalała niektóre odcinki ulic. Podtopienia są też w gminie Dwikozy, Wilczyce i Samborzec.
Jak informował w środę rano rzecznik sandomierskich strażaków Bogusław Karbowniczek, zalane są podwórka i podtopione piwnice w domach w części Sandomierza położonej na prawym brzegu Wisły - tych samych, które ucierpiały podczas ubiegłorocznej, wiosennej powodzi.
"Brakuje odpowiednio drożnych rowów", a to zadanie samorządów
- Mówimy nie o powodzi, a o podtopieniach, które jak zwykle wymagają przede wszystkim interwencji straży pożarnej, która z dużym poświęceniem wypompowuje wodę. Nie są to tego typu szkody, aby trzeba było uruchamiać fundusze centralne, to są naprawdę naturalne w naszej strefie klimatycznej podtopienia - powiedział w środę dziennikarzom szef MSWiA.
Jak dodał, dobrze by było, aby władze lokalne zadbały o tzw. meliorację szczegółową - czyli rowy melioracyjne, przepusty - które, gdyby były bardziej drożne, zmniejszyłyby prawdopodobnie skalę podtopień.
- Brakuje odpowiednio drożnych rowów, które odprowadzają wodę pochodzącą z intensywnego opadu, to nie jest kwestia powodzi. Nigdzie wzdłuż koryta Wisły nie mamy stanu wody, który by nas upoważniał do tworzenia atmosfery zagrożenia powodziowego" - podkreślił Miller.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP