Bartłomiej Bonk będzie walczył o odszkodowanie od szpitala, w którym bliźniaczki rodziła jego żona. Zdaniem brązowego medalisty olimpijskiego z Londynu lekarze popełnili wiele błędów, które spowodowały, że jedna z dziewczynek walczy teraz o życie. W zeszłym tygodniu znowu podłączono ją do respiratora.
Pozew złożył w ubiegłym tygodniu adwokat Bonka. Zdaniem rodziców lekarze popełnili błąd nie wykonując cesarskiego cięcia. Zdanie to podziela lekarz prowadzący.
Pierwsze z dzieci Bonków przyszło na świat bez żadnych komplikacji, problemy zaczęły się przy narodzinach Julki, która była owinięta pępowiną. Lekarz prowadzący zalecał cesarskie cięcie, ale ordynator szpitala nie zgodził się na to i zmienił decyzję.
Bonk nie chce ujawnić, o jakie odszkodowanie się ubiega się razem z żoną. Jednak pieniądze, jakie mają nadzieję wygrać, mają być przeznaczone na rehabilitację dziewczynki.
"Żeby lekarze nie myśleli, że są bezkarni"
Julka Bonk jest ponownie podłączona do respiratora, przez miesiąc oddychała samodzielnie, ale w ubiegłym tygodniu jej stan się pogorszył. - Ten pozew jest po to, by lekarze nie myśleli, że są bezkarni. My jesteśmy przekonani o ich winie. Nie wahaliśmy się - mówi Bartłomiej Bonk.
Jednocześnie ma świadomość, że przed błędami lekarzy nie da się przestrzec, ale chce pokazać, że z takimi sprawami można iść do sądu. - Nikomu nie życzę takiej tragedii. Moja córka cały czas walczy o życie - dodał w rozmowie z TVN24 ciężarowiec.
Autor: kcz / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24