Mieszkaniec Malborka i jego konkubina trafili do aresztu związku z podejrzeniem o molestowanie dzieci. Dziewczynki - sześcio- i siedmioletnia – są pod opieką ciotki. - Nie wiedzieliśmy, że je gwałcił, ale wiadomo było, że je bił i wyzywał - mówią sąsiedzi.
Wiedziała rodzina, podejrzewali sąsiedzi - mimo to dramat dwóch małych dziewczynek trwał aż dwa lata. Za zamkniętymi drzwiami mieszkania w budynku socjalnym w Malborku mężczyzna molestował córki swojej konkubiny.
Parze postawiono zarzut „doprowadzenia małoletnich osób do czynności seksualnych”. - Taki zarzut można postawić nie tylko osobie, która dopuszczała się konkretnego zachowania, ale także tej, która takie zachowanie ułatwiała - poinformował prokurator rejonowy w Malborku Waldemar Zduniak. Dlatego do aresztu trafiła także matka.
Przyrodni brat ujawnia dramat dziewczynek
Rodzina od lat była pod opieką pomocy społecznej. Urzędnicy Miejskiego Ośrodka Opieki Społecznej przyznają, że kobieta wyglądała na ofiarę przemocy. Zawsze po zasiłek przychodziła z konkubentem i to on odpowiadał na wszystkie pytania. Kobieta milczała i wyglądała na zastraszoną. Mężczyzna często reagował agresywnie. Dyrektor MOPS twierdzi, że pracownicy ośrodka kontaktowali się z nauczycielami dziewczynek i pytali, czy dzieci są bite. Nie uzyskali jednak takich informacji.
O molestowaniu MOPS dowiedział się od biologicznego ojca brata dziewczynek. 13-latek widział, co dzieje się u matki w domu i opowiedział o wszystkim ojcu. Ten jego zeznania nagrał na płytę, ale trzymał ją w domu przez trzy miesiące. Przekazał MOPSowi dopiero wówczas, gdy kobieta zażądała od niego alimentów na syna (chłopiec mieszka z ciotką).
- Nie przedstawiając się, zaczepił pracownika socjalnego na korytarzu i powiedział, żeby ten nośnik odtworzyć, a wszystkiego się dowiemy - relacjonuje Jacek Wojtyszkiewicz z MOPSu. - Nie zbagatelizowaliśmy tej sprawy, poprosiliśmy go na górę i powiedzieliśmy, że jeżeli to jest dowód w jakiejś sprawie, to powinien iść na policję - dodał.
"Wiedzieliśmy, że je bił i wyzywał"
Sąsiedzi także przyznają, że w mieszkaniu pary były awantury. Wiedzieli, że mężczyzna pije i bije konkubinę. - Były zgłoszenia do kuratorium, kilka osób zgłaszało przecież, że tu się źle dzieje, że tutaj wyzywają te dzieci. A te dzieci on strasznie wyzywał – mówi sąsiadka Monika Mieczkowska. - Widziałam, wszyscy wiedzieli. To znaczy nie wiedzieliśmy, że on je gwałcił - te dziewczynki, tylko, że je bił, że wyzywał – dodaje Weronika z sąsiedniego mieszkania.
Z relacji dziewczynek wnika, że były dręczone od około dwóch lat. Dzieci trafiły do rodziny zastępczej - ciotki, która opiekuje się już trójką ich rodzeństwa. Przejdą dodatkowe rozmowy z psychologami.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24