Jedyny sposób, żeby sobie z tym poradzić to nie tylko akcja policji, ale akcja prokuratury, która doprowadza do procesu sądowego. Ten proces sądowy powinien być wtedy nieuchronny. Dopóki nie ma skazania, to znaczy, że jest przyzwolenie - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 Władysław Teofil Bartoszewski (PSL, Koalicja Polska). - Jeżeli politycy PiS-u szukają sobie kolejnych grup społecznych jako wrogów, to bandziory czują się całkowicie bezkarne - ocenił Marcin Kierwiński (PO, Koalicja Obywatelska). Politycy odnieśli się do incydentów podczas Marszu Równości w Białymstoku.
W sobotę po południu ulicami Białegostoku przeszedł pierwszy Marsz Równości. Przejście uczestników marszu kilkakrotnie próbowali zablokować kibice, policja musiała użyć gazu. W uczestników rzucano kamieniami, jajkami i petardami. Wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński poinformował, że zatrzymanych zostało 25 osób.
"Władza wielokrotnie flirtowała ze skrajnymi organizacjami"
Sprawę komentowali goście "Faktów po Faktach" w TVN24 - Marcin Kierwiński (PO, Koalicja Obywatelska) i Władysław Teofil Bartoszewski (PSL).
- Od 2015 roku, od początku kadencji, władza wielokrotnie flirtowała ze skrajnymi organizacjami, wielokrotnie pozwalała im na wszystko, wielokrotnie nie reagowała, wielokrotnie słyszeliśmy gorszące wypowiedzi - mówił Kierwiński. - Tych spraw, w których nie ma reakcji rządzących, nie ma reakcji prokuratury bądź jest niewystarczająca, nie ma reakcji policji bądź jest niewystarczająca, było bardzo wiele - ocenił.
Przypomniał w tym kontekście sprawę, kiedy narodowcy w Katowicach powiesili na szubienicach zdjęcia europosłów. Prokuratura już od ponad półtora roku bada kontrowersyjny happening. Zdarzenie było zarejestrowane. Sąd stwierdził, że śledztwo jest przewlekłe.
"Kwestia jest taka, jak sobie z tym państwo radzi"
Z kolei Władysław Teofil Bartoszewski przyznał, że "tego typu incydenty zdarzają się wszędzie, w rozmaitych krajach i zdarzały się również poprzednio u nas w Polsce". - Bo kibole istnieją praktycznie w każdym kraju - zauważył.
- Tylko kwestia jest taka, jak sobie z tym państwo radzi. Jedyny sposób, żeby sobie z tym poradzić to jest nie tylko akcja policji, która nie była moim zdaniem adekwatna, bo ich było tam (w Białymstoku - red.) po prostu za mało, ale akcja prokuratury, która doprowadza do procesu sądowego. Ten proces sądowy powinien być wtedy nieuchronny - podkreślił.
Jak ocenił, sprawców ustalić jest łatwo, a policja zatrzymała już 25 osób. - Ja bym chciał widzieć, żeby prokuratura oskarżyła te 25 osób, żeby sąd to rozpatrzył i żeby ich skazano. Dopóki nie ma skazania to znaczy, że jest przyzwolenie - mówił.
"Najbardziej gorszącym momentem było wystąpienie ministra edukacji"
- Najbardziej gorszącym momentem tego wszystkiego to nie jest nawet słaba reakcja pani minister Witek. Nie myślałem, że będę żałował, że nie ma ministra Brudzińskiego w rządzie, bo on jednak troszkę szybciej reagował - przyznał. - Najbardziej gorszącym momentem było wystąpienie pana ministra edukacji. To jest przyzwolenie - skomentował.
Minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski powiedział w rozmowie z TVN24, że "tego typu marsze, wywoływane przez środowiska próbujące forsować niestandardowe zachowania seksualne, budzą ogromny opór nie tylko na Podlasiu, także w innych częściach Polski". - W związku z tym warto się zastanowić, czy w przyszłości tego typu imprezy powinny być organizowane - mówił.
Jego zdaniem, tego typu marsze "powodują zamieszki, a mogą powodować zagrożenie zdrowia wielu przygodnych obywateli". - Trzeba się poważnie zastanowić, w jaki sposób rozwiązać ten problem - stwierdził.
Marcin Kierwiński dodał, że takie słowa polityków PiS-u "to jest usprawiedliwienie tego typu bandyckich ekscesów". - Jeżeli politycy PiS-u szukają sobie kolejnych grup społecznych jako wrogów, ludzi, których należy wykluczyć i mówią to publicznie, to bandziory czują się całkowicie bezkarne - ocenił.
Autor: kb//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24