- Gdyby zrobić z tego show, to sam pomysł spektaklu jest sensowny. Ludzie chętnie przyszliby obejrzeć ten konkurs - tak o pomyśle budowy skoczni na Stadionie Narodowym mówi Adam Małysz. Sam nie wyklucza, że by skoczył. Trenerzy są jednak sceptyczni. Ich zdaniem, przedsięwzięcie wymagałoby mnóstwa pieniędzy, które można by wykorzystać w inny sposób.
Jak przyznał w rozmowie z "Faktami po południu" Adam Małysz, sam nigdy nie skakał na skoczni na stadionie. Sam pomysł ocenia pozytywnie. - Chodzi o to, by promować skoki narciarskie, bo po wprowadzeniu nowych przepisów mniej ludzi je ogląda, skoki są mniej widowiskowe. Gdyby zrobić z tego show, to sam pomysł spektaklu jest sensowny i ludzie chętnie przyszliby obejrzeć ten konkurs - uważa Małysz.
Przyznaje jednak, że to kosztowany pomysł. - Taka skocznia powinna być wysoka, ale też bezpieczna, więc nie mogłaby być zbyt duża. A teraz odchodzi się od małych skoczni i skacze na większych - zaznacza. Jak dodaje, kosztowne byłoby też wytworzenie sztucznego śniegu, niezbędnego do przeprowadzenia konkursu.
Czy sam by się zdecydował na udział? - Póki co to dla mnie zaskoczenie, ale gdybym wcześniej się przygotował do tego, to czemu nie? - mówi.
"Myślałem, że to żart"
Jednak zdaniem ekspertów, budowa skoczni pochłonęłaby mnóstwo pieniędzy, które można by wykorzystać w lepszy sposób, jak remont już istniejących obiektów, z których wiele jest w opłakanym stanie.
- Jak o tym usłyszałem, pomyślałem, że to prima aprilis - mówi Jan Szturc, pierwszy trener Adama Małysza. Jak zaznacza, skoki na Stadionie Narodowym byłyby wielkim wydarzeniem medialnym, ale również kosztownym. - Te trzy dni skakania pochłonęłyby bardzo dużo pieniędzy, które mogłyby być inaczej spożytkowane - uważa. - Mamy skocznie w Beskidach i Tatrach, które wymagają remontu. Pieniądze przeznaczone na organizację skoków na Narodowym mogłyby zostać przeznaczone na zakopiańską Średnią Krokiew - dodaje.
Podobnego zdania jest Andrzej Wąsowicz, dyrektor skoczni w Wiśle-Malince. - Pomysł wydał mi się szalony i zbyt śmiały - mówi. - Dla warszawiaków byłoby to ciekawe wydarzenie, ale pod warunkiem, że skoki byłyby co najmniej na odległość 100 m - dodaje. Przyznaje jednak, że dla trenujących na co dzień w górach skoczków wyjazd do Warszawy byłby kosztowny. - Sam przejazd uczestników i sprzętu oraz zakwaterowanie to około pół miliona złotych - podkreśla.
"Raczej zabawa niż poważne zawody"
Mirosław Graf, przewodniczący komisji skoków i kombinacji norweskiej Polskiego Związku Narciarskiego zwraca z kolei uwagę, że skoki z 65-metrowej skoczni (na taką pozwalają wymiary Stadionu Narodowego) byłyby raczej zabawą niż konkursem z prawdziwego zdarzenia. - To nie byłoby wydarzenie na wysokim sportowym poziomie, skoczkowie skakaliby na odległość 67-70 metrów. Tak skaczą początkujący - ocenia.
O pomyśle na konkurs skoków narciarskich mówił w TVN24 Apoloniusz Tajner. Do skakania na Narodowym byłego trenera reprezentacji polskich skoczków przekonał szef Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) Walter Hofer. Według nich, na Stadionie Narodowym mogłaby odbyć się inauguracja Pucharu Świata w sezonie 2013/2014.
Autor: jk/fac / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24