Studenci coraz częściej piszą prace dyplomowe, które mają rozwiązać konkretne problemy przedsiębiorstw. Część uczelni się cieszy. - Nie uczymy przecież marnowania czasu i robienia czegoś, co jest nikomu niepotrzebne - przekonuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" dr Maciej Kozakiewicz z Uniwersytetu Łódzkiego.
- Student powinien myśleć o pracy magisterskiej jak o czymś, co się może komuś przydać - argumentował w rozmowie z "Rz" dr Kozakiewicz, pełnomocnik rektora Uniwersytetu Łódzkiego ds. współpracy z pracodawcami, który wdraża projekt pisania prac magisterskich na zlecenie firm. Podobnie jest m.in. na Uniwersytecie Opolskim i w AGH.
"Marnuje się potencjał studentów"
UŁ oszacował, że przeciętny student poświęca blisko 500 godzin na napisanie magisterki. A jeśli co roku dyplomu broni ok. 8 tys. studentów, to na stworzenie dzieł, które potem pokryje kurz, potrzeba 4 mln godzin. - Marnuje się potencjał studentów - tłumaczył gazecie dr Kozakiewicz i dodaje, że pisanie prac na zlecenie to najlepszy sposób na walkę z plagiatami. - Takiej pracy nie da się stworzyć na zasadzie kopiuj, wklej - stwierdził.
Do niedawna większość tematów prac magisterskich była wybierana w zgodzie z zainteresowaniami promotorów, które nie zawsze odpowiadały potrzebom gospodarki. Kozakiewicz szacuje, że w tym roku ok. 100 studentów Uniwersytetu Łódzkiego rozpocznie pisanie prac dla m.in. banków, firm farmaceutycznych i informatycznych.
Źródło: "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24