Koniec z przekazywaniem mediom dokładnych informacji o terminach lotów premiera za granicę - ta decyzja Kancelarii to efekt fałszywego alarmu bombowego na nowojorskim lotnisku. Dochodzenie w tej sprawie prowadzą Amerykanie - pisze "Dziennik".
- Nikt nawet nieoficjalnie nie może powiadamiać mediów o takich szczegółach jak godzina wylotu i trasa - mówi "Dziennikowi" osoba z otoczenia premiera. Dlatego nie wiadomo, czy Tusk poleci w czwartek do Brukseli bezpośrednio, czy z międzylądowaniem. Wszystko z powodu złych doświadczeń z amerykańskiej podróży, o której media wiedziały praktycznie wszystko.
Nieoficjalnie jeden z członków rządu wyjaśnił gazecie, że największy niepokój wzbudziło to, że osoba, która dzwoniła z informacją o rzekomej bombie w samolocie, posiadała kilka szczegółowych informacji na temat lotu. Tylko ta okoliczność wystarczyła, by traktować sprawę poważnie.
Ale w rządzie alarmem w Nowym Jorku już się nie zajmują. Sprawę bada Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście. Śledztwo trwa także w Stanach Zjednoczonych, jednak Amerykanie nie chcieli o nim z reporterami gazety rozmawiać. Mimo to nieoficjalnie nawet funkcjonariusze polskich służb przyznają, że jeśli ktoś ma szansę na wykrycie winnego, to tylko Amerykanie. To im pozostawiono inicjatywę.
Premier zdążył na czas Do incydentu z tajemniczym anonimem doszło, gdy Donald Tusk rozpoczynał w niedzielę dwudniową oficjalną wizytę w Stanach Zjednoczonych. Choć od alarmu, który sparaliżował pierwsze godziny podróży premiera, minęły już trzy dni, wciąż nie wiadomo, kto stoi za makabrycznym żartem, który postawił na nogi polskie służby specjalne i mógł doprowadzić nawet do przymusowego lądowania samolotu.
Według "Dziennika", tylko dzięki osobistej decyzji premiera, który o sprawie dowiedział się już w czasie lotu, samolot wylądował zgodnie z planem w Nowym Jorku.
W środę Władysław Stasiak, szef BBN, skrytykował decyzję Tuska o rezygnacji z używania rządowych samolotów. - Cierpię, widząc polskie służby, które przez trzy miesiące muszą negocjować, żeby pan premier nie musiał zdejmować butów na lotnisku, kiedy może polecieć rządowym samolotem - mówił na antenie RMF FM.
Źródło: "Dziennik", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/CIR/Grzegorz Rogiński