Dyrektor warszawskiego Szpitala Klinicznego im. Witolda Orłowskiego - Andrzej Jacyna przyznaje się do błędu. Dziennikarska prowokacja i zapowiedzi minister Ewy Kopacz sprawiły, że szpital rozpoczął szkolenia pracowników na temat postępowania z wirusem A/H1N1. Jacyna powiedział, że szpital musiał sięgnąć po łopatologiczne metody nauczania, ponieważ inne nie odniosły pożądanego skutku.
Reporter TVN24 Michał Cholewiński sprawdzał dzisiaj jak szpital radzi sobie z niekompetencją swoich pracowników. Wczoraj rejestratorka szpitala na wieść o tym, że reporter zaobserwował u siebie objawy tzw. świńskiej grypy, zasugerowała mu podróż komunikacją miejską do szpitala zakaźnego. - Osoby te wykazały się brakiem wiedzy. Zaczęliśmy już z tym walczyć - powiedział Jacyna. Jak? Szpital rozpoczął szkolenia dla wszystkich pracowników prowadzone przez pielęgniarki epidemiologiczne.
Co powinna zrobić?
Jacyna powiedział, że rejestratorka powinna skierować dziennikarza do izby przyjęć, gdzie mógł otrzymać odpowiednią pomoc. Po zbadaniu i zaobserwowaniu objawów, które są charakterystyczne dla wirusa A/H1N1 powinien być zawieziony karetką pogotowia ratunkowego do szpitala zakaźnego.
- Bez względu na sytuację lekarz powinien zbadać pacjenta i to w pierwszej kolejności - powiedział.
Ci by było gdyby...
Dyrektor ds. lecznictwa Szpitala Klinicznego przyznał, że rejestratorka przekroczyła swoje kompetencje, ponieważ nie powinna udzielać dziennikarzowi rad na temat tego, gdzie powinien się zgłosić z objawami tzw. świńskiej grypy. Gdyby dziennikarz rzeczywiście chorował i pojechałby komunikacją miejską do szpitala zakaźnego, powstałby duży problem. Trzeba by było ustalić tożsamości osób, które w tym samym czasie jechały autobusem czy tramwajem. To byłoby bardzo trudne.
Nie wszyscy zrozumieli
Ostanie wydarzenie pokazują, że zasady postępowania z zarażonymi A/H1N1 nie zostały odpowiednio przyswojone przez szpital. -Tylko łopatologiczne metody odnoszą skutki - stwierdził Jacyna.
Minister zdrowia Ewa Kopacz podziękowała za dziennikarską prowokację, gdyż - jej zdaniem - pokazuje ona, że instrukcja, jaką otrzymali lekarze ws. wirusa A/H1N1, nie przez wszystkich została zrozumiana. - Dzięki, bo to pokazuje, jak wielką rolę ma do odegrania nie tylko ministerstwo, ale przede wszystkim samorząd lekarski, który powinien wyciągnąć z tego wnioski. I mówić: płaćmy za wykonaną pracę, a nie samą obecność w pracy - powiedziała Kopacz.
A Ci się nadal kłócą
Słowa te zdenerwowały Andrzeja Włodarczyka, przewodniczącego Okręgowej Izby Lekarskiej. - Przede wszystkim samorząd lekarski nie jest od załatwiania spraw, które są w kompetencjach dyrektorów szpitali i ministra zdrowia – grzmiał w TVN24 Włodarczyk. – Samorząd lekarski nie zajmuje się organizacją systemu ochrony zdrowia. Właściwie tego, co zostało po tym systemie – mówił Włodarczyk. Według przewodniczącego, „znakomicie przedstawiona prowokacja TVN24 udowodniła, że tego systemu nie ma”.
Przewodniczący Okręgowej Izby Lekarskiej oświadczył też, że „ogromne zdziwienie i oburzenie środowiska lekarskiego budzi zupełnie nieuprawniony atak pani minister na lekarzy”. - W tym materiale, we wszystkich trzech szpitalach, nie występuje ani jeden lekarz – argumentował Włodarczyk.
Pytany o fakt, że rejestratorka ze Szpitala Klinicznego im. Witolda Orłowskiego po konsultacji z lekarzem odesłała reportera z kwitkiem, Włodarczyk odpowiedział: - Trudno powiedzieć, co ta pani (rejestratorka-red.) powiedziała lekarzowi.
Na pytanie, dlaczego lekarz nie przyszedł do zgłaszającego się z problemem mężczyzny, Włodarczyk odpowiedział, że „być może nie mógł zejść i zobaczyć”. – Ta sprawa powinna być wyjaśniona – dodał.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24