Andrzej Nabzdyk, lekarz z rozbitego w katastrofie śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, przeszedł w piątek zabieg amputacji lewej nogi. Obecnie jego stan jest dobry, nie ma zagrożenia dla życia.
Decyzja o amputacji zapadła podczas terapii tlenowej w komorze hiperbarycznej. - W jej trakcie doszło do krwawienia z nogi. To był sygnał dla lekarzy, że z nogą jest źle i dla ratowania życia należy ją amputować. Decyzja zapadła natychmiast - powiedział TVN24 Zdzisław Czekierda, rzecznik prasowy Wojskowego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Operacja przeprowadzona pod kierownictwem płk. Józefa Ruty przebiegła bez zakłóceń. Uczestniczyli w niej też dwaj najlepsi wrocławscy chirurdzy naczyniowi: prof. Wojciech Witkiewicz i dr Kazimierz Lesiak.
Lekarze zrobili wszystko, co mogli
Rzecznik podkreślił, że lekarze wcześniej robili wszystko, by ocalić nogę rannego 41-letniego Andrzeja Nabzdyka. Okazało się jednak, że kończyna jest nie do uratowania i dodatkowo stanowi zagrożenie dla życia pacjenta. Ostatecznie trzeba było ją uciąć w połowie uda. Zdaniem lekarzy, przy dobrym dopasowaniu protezy i odpowiedniej rehabilitacji, w przyszłości Nabzdyk będzie mógł chodzić bez kul.
- Obecnie stan rannego jest dobry. Nie ma już zagrożenia dla jego życia. Nie ma też zagrożenia zakażenia - powiedział Czekierda. Dodał, że najprawdopodobniej już w przyszłym tygodniu ranny lekarz rozpocznie rehabilitację.
Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego leciał 17 lutego z Wrocławia w okolice Budziszowa do rannych w karambolu na A4, gdzie zderzyło się ok. 20 aut. Maszyna LPR rozbiła się w okolicach Jarostowa - kilkaset metrów od miejsca karambolu. Służby ratunkowe szukały śmigłowca ok. godziny. W katastrofie zginęły dwie osoby.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24