- Chcemy przywrócić ludziom znaczną ilość leków refundowanych - oznajmił Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Na receptach oprócz sławnych już pieczątek, mają się teraz pojawić nazwy międzynarodowe leków. Chociaż jest to forma zaostrzenia protestu, to lekarze twierdzą, że ma to ułatwić pacjentom życie, ponieważ dostaną w aptekach najtańsze odpowiednie preparaty.
Nazwa międzynarodowa leku to uniwersalna i uznawana na całym świecie nazwa, która odpowiada zawartej w leku substancji czynnej. Producenci medykamentów nadają jednak każdemu z nich dodatkowo specjalną nazwę handlową, która jest najbardziej widoczna na opakowaniu. I tak liczne środki przeciwbólowe dostępne w aptekach, które są często reklamowane w telewizji, mają jedną wspólną nazwę międzynarodową - ibuprofen w tabletkach 200 miligramów.
Ten sam lek, inna refundacja
Według obecnie obowiązującego rozporządzenia, nazwa krajowa i międzynarodowa są równoważne. Problemem jest jednak to, że według najnowszej ustawy, refundować leki można tylko wtedy, kiedy zostaną one przypisane na recepcie zgodnie z tym jak został zarejestrowany przez producenta. - Stosowałem antybiotyk na zapalenie gardła i zapalenie płuc, a dzisiaj się okazuje, że producent tego antybiotyku zarejestrował go tylko w zapaleniu gardła - tłumaczył Bukiel.
W takiej sytuacji wpisując nazwę międzynarodową, zamiast nazwy leku pod jaką został zarejestrowany, lekarze mają nadzieję, że dadzą pacjentom szansę na zakup większej ilości tanich i refundowanych leków. Farmaceuci mogą sprzedać klientowi zawsze najtańszy lek z szeregu tych zawierających tą samą substancję i noszących taką samą nazwę międzynarodową.
Aptekarze nie są jednak do końca zachwyceni inicjatywą lekarzy. Teraz to na nich spadnie konieczność wyboru konkretnego leku, który mają sprzedać pacjentowi. Dodatkowo farmaceuci obawiają się pogłębienia zamieszania w aptekach.
Rząd o ustawie
We wtorek na posiedzeniu Rada Ministrów zajmie się zapewne projektem nowelizacji ustawy refundacyjnej. O wprowadzeniu zmian w poniedziałek poinformował minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.
Projekt zakłada usunięcie przepisów dotyczących karania lekarzy. Arłukowicz przekazał też, że lekarze nie będą musieli wpisywać na recepcie poziomu refundacji leków w przypadku tych, które mają jeden poziom odpłatności. Dotyczy to art. 48 paragraf 8 ustawy refundacyjnej, który przewiduje, że jeśli lekarz błędnie wypisze receptę, będzie zobowiązany do zwrotu kwoty nienależnej refundacji wraz z odsetkami. Chodzi o przypadki wypisania recepty np. nieuzasadnionej względami medycznymi lub niezgodnej z listą leków refundowanych, a także niezgodnie z uprawnieniami.
W poniedziałek po południu w Warszawie spotkali się przedstawiciele czterech organizacji: Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, Porozumienia Zielonogórskiego, Polskiej Federacji Pracodawców Ochrony Zdrowia oraz lekarzy skupionych wokół portalu internetowego Konsylium24, które pod koniec grudnia wydały rekomendację w sprawie nieokreślania przez lekarzy na receptach poziomu odpłatności za leki. Ich zdaniem, nowe przepisy refundacyjne są zbyt restrykcyjne i nakładają na medyków biurokratyczne obowiązki.
Na spotkanie z lekarzami przyszedł minister zdrowia. Po jego zakończeniu przekazał, że resort przygotował projekt zmian ustawy refundacyjnej. - Chcemy stworzyć takie mechanizmy prawne, które rozwiążą te sprawy szybką ścieżką. Mam nadzieję, że prace w polskim parlamencie będą trwały tak krótko, jak to możliwe - podkreślił Arłukowicz.
W zeszłą środę po siedmiogodzinnych rozmowach lekarze i aptekarze podpisali wstępne porozumienie z Ministerstwem Zdrowia w sprawie przepisów refundacyjnych, ale nie przyniosło ono efektu w postaci zakończenia protestu.
Źródło: tvn24.pl, PAP