Piątkowe uroczystości zaprzysiężenia nowego prezydenta RP budziły ogromne emocje - nie tylko u prezydenckiej pary czy polityków, ale i u zwykłych obywateli. Bronisława Komorowskiego w dniu zaprzysiężenia chciało zobaczyć wiele osób - zwolenników nowego prezydenta, ale i sympatyków jego kontrkandydata w wyborczej walce - Jarosława Kaczyńskiego.
Ulica Świętojańska w Warszawie, którą z archikatedry świętego Jana na Starym Mieście do Zamku Królewskiego przejeżdżał nowy prezydent, była szczelnie wypełniona.
Czekali nie tylko zwolennicy
Niektórzy na przybycie Komorowskiego do kościoła, gdzie miała się odbyć uroczysta msza, czekali kilka godzin. Z kwiatami przyszła tylko starsza para - Zenon i Teresa Komar. - No, w końcu to jest wielkie święto, mamy prezydenta - mówił szczęśliwy mężczyzna. Bukiet z radością od wyborców odebrała pierwsza dama.
Komorowskiego witali nie tylko jego sympatycy. Przed katedrą odbył się protest "przeciwko hipokryzji i obłudzie" nie tylko prezydenta, ale i całej partii, z której się wywodzi. Demonstrujący trzymali plakat z napisem "Porażka Obywatelska".
Jeden z nich nie ukrywał radości z powodu, że nowy prezydent do kościoła wszedł drugim wejściem. - Mogę mieć taką satysfakcję, że pan prezydent przestraszył się i wszedł od tyłu. Po raz drugi już przestraszył się mnie - mówił Waldemar Bonkowski.
Nie tylko polityka
Niektórzy na Stare miasto w ogóle nie przyszli dla prezydenta. Dla małych obywateli zdecydowanie większą rozrywką od zobaczenia nowej głowy państwa były występy wojska. Z tłumu łatwo było też wyłuskać turystów, niezorientowanych w aktualnych wydarzeniach. - Prezydent Polski? Ale co się dzieje, bierze ślub? - pytali zdziwieni turyści z Hiszpanii.
Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24