- Nie widzę żadnego powodu, żeby się podawać do dymisji - stwierdził szef IPN Janusz Kurtyka. Wcześniej wniosek o jego odwołanie ze stanowiska prezesa Instytutu złożył u marszałka Sejmu Klub Lewicy.
Wniosek - jak wyjaśnił szef klubu Wojciech Olejniczak - ma związek z atakami Instytutu na byłych prezydentów Lecha Wałęsę i Aleksandra Kwaśniewskiego.
Chodzi o najnowszą książkę o Lechu Wałęsie, której autorem jest pracownik IPN, Paweł Zyzak. Autor napisał w niej m.in., że były przywódca Solidarności był agentem SB i w czasach młodości miał nieślubne dziecko.
Atak za atak
Mimo iż IPN odciął się od tej publikacji, nie uniknął słów ostrej krytyki. Wśród tych, którzy zaatakowali Instytut, był również Aleksander Kwaśniewski, który nazwał IPN - "instytutem kłamstwa narodowego". W zamian Kurtyka wypomniał Kwaśniewskiemu jego rzekomo agenturalną przeszłość, czemu były prezydent stanowczo zaprzecza.
- Myślę że środowiska postkomunistyczne od czasu do czasu powinny usłyszeć prawdę o swojej przeszłości - stwierdził Kurtyka. Dodał, iż faktem źródłowym jest, że Aleksander Kwaśniewski był zarejestrowany przez sześć lat jako TW "Alek". - Nie przesądzam czy ta współpraca była materializowana czy nie – podkreślił. Dodał, że IPN zamierza opublikować rozprawę na ten temat. Ma się ona pojawić w maju.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot. PAP/Radek Pietruszka