Gołym okiem widać, że premier Donald Tusk dymisjonując ministra sprawiedliwości kierował się PR-em. A skoro powiedziało się "A", to trzeba powiedzieć "B", i powołać komisję śledczą do zbadania śmierci Krzysztofa Olewnika - powiedział poseł PiS Jacek Kurski. Jego partia wezwała też do ustąpienia prokuratora krajowego Marka Staszaka.
Politycy PiS zwołali konferencję prasową kilkadziesiąt minut po tym, jak Zbigniew Ćwiąkalski poinformował, że premier przyjął jego rezygnację. I nie kryli satysfakcji, że tak się stało.
- Nie mamy wątpliwości, że ta dymisja została wymuszona przez premiera. Odnosimy wrażenie, że na Donaldzie Tusku wrażenie zrobiły sondaże opublikowane w prasie. Gołym okiem widać, że kierował się PR, ale jeśli PR ma dobre skutki, to przyjmujemy to z dobrodziejstwem inwentarza - stwierdził Kurski.
"Płock jak Starachowice"
I dodał, że teraz opozycja oczekuje, iż szef rządu powie "B" i da przyzwolenie na powołanie sejmowej komisji śledczej do zbadania okoliczności porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. - To dziejowa konieczność - mówił Kurski, przekonując że wymiar sprawiedliwości dopuścił się w tej sprawie mnóstwa zaniedbań.
Wtórował mu Arkadiusz Mularczyk. - Ta dymisja nie powinna być jedyną dymisją. Prokuratura nie radzi sobie ze sprawą zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Zamykane są usta kolejnym świadkom, osobom, które mogą tę sprawę rozwiązać - stwierdził poseł PiS. I wezwał do ustąpienia prokuratora krajowego Marka Staszaka.
Kurski stwierdził że Płock, gdzie w tamtejszym zakładzie karnym powiesiło się dwóch zabójców Krzysztofa Olewnika jest symbolem zaniedbań Platformy Obywatelskiej w wymiarze sprawiedliwości. - Tym samym, czy dla SLD są Starachowice, tym dla PO jest Płock - grzmiał polityk PiS.
Znamy te układy, nic takiego nie działo się, co by wskazywało, że Ćwiąkalski może być "wyautowany" Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski
I dodał: - W tym samym Płocku mają być stawiane fałszywe zarzuty Zbigniewowi Ziobrze (za ujawnienie prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu akt ze śledztwa ws. mafii paliwowej - red.), który wsławił się walką z korupcją.
"Tydzień temu pozycja Ćwiąkalskiego była mocna"
Również politycy koalicyjnego PSL-u są przekonani, że premier podjął decyzję o zdymisjonowaniu Ćwiąkalskiego pod presją opinii publicznej. - Kraj jest duży, tych, którzy mogą być ministrami jest wielu, natomiast trzeba też się liczyć z opinią publiczną, bo ta sprawa była bulwersująca - ocenił szef klubu PSL Stanisław Żelichowski.
I jednocześnie przyznał, że jeszcze tydzień temu pozycja odchodzącego ministra była bardzo mocna. - Znamy te układy, nic takiego nie działo się, co by wskazywało, że Ćwiąkalski może być "wyautowany" - stwierdził Żelichowski. Nie chciał jednak zdradzić na czym opiera swoje przekonanie.
Bez względu na to, czy minister Ćwiąkalski jest winien, czy nie, w społecznym odbiorze to na niego szłyby wszystkie ognie i salwy. Platformie to było niepotrzebne Poseł Lewicy Wacław Martyniuk
Podkreślił natomiast, że Ćwiąkalski był bardzo wysoko oceniany w rządzie, a jego dymisja ma związek tylko ze śmiercią Roberta Pazika. - Problem jest taki, że jest to kolejna śmierć w tej samej sprawie. Wątpliwości jest wiele i nie dziwię się panu ministrowi, że zachował się tak, jak się zachował, bo choć nie z jego winy, to jednak zaistniały zdarzenia, które zaistnieć nie powinny - stwierdził Żelichowski.
Na decyzję pod wpływem PR-u wskazał też poseł klubu Lewicy Wacław Martyniuk. - Zdziwiłbym się, gdyby Platforma nie odwołała ministra, nawet jeśli on sam nie podałby się do dymisji. PO wyciągnęła wnioski z historii i nie broni spraw społecznie przegranych. Bez względu na to, czy minister Ćwiąkalski jest winien, czy nie, w społecznym odbiorze to na niego szłyby wszystkie ognie i salwy. Platformie to było niepotrzebne - powiedział Martyniuk.
mac//mat
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP