Mieszkaniec Skierniewic na swojej posesji znalazł policyjne akta i dowody ze śledztwa ws. narkotyków. Zarówno policja jak i miejscowy urząd skarbowy, który przejął od niej dowody, nie mają pojęcia skąd mogły się tam znaleźć.
Na swojej posesji mieszkaniec Skierniewic znalazł dowody rzeczowe sprzed dwóch i trzech lat, które były zabezpieczone przez policję do spraw związanych z posiadaniem narkotyków. - Po mojemu dowody powinny być zniszczone - mówi.
Nie wiadomo jak długo u niego leżały i nie wiadomo jak niebezpieczne są to substancje. Nikt się nimi nie zatruł, bo współwłaściciel terenu powiadomił o swoim znalezisku... policję.
Funkcjonariusze, którzy przyjechali na miejsce byli zaskoczeni tym, co zobaczyli. Do pomocy została wezwana ekipa dochodzeniowo-śledcza.
Urzędnicy patrzyli?
Podejrzenia padły na policję, bo na kopertach znajdowała się pieczątka Komendy Miejskiej w Skierniewicach. Po wstępnych ustaleniach okazało się ze to fałszywy trop. W zeszłym roku dowody rzeczowe z magazynów policji trafiły do Urzędu Skarbowego w Skierniewicach.
- Przekazujemy te rzeczy zgodnie z wyrokiem sądu gdzie jest zapis, że mają one przejść na rzecz skarbu państwa - tłumaczy aspirant sztabowy Artur Bisingier, rzecznik prasowy skierniewickiej policji.
Naczelnik Urzędu Skarbowego w Skierniewicach, Wiesław Kupsiński, zapewnia z kolei, że dowody rzeczowe w postaci środków farmakologicznych są niszczone przez prywatną firmę, ale w obecności jego podwładnych. Gdy zobaczył zdjęcia przedstawiające wysypisko, był zaskoczony. - Wedle protokołu, który ja mam w urzędzie, jest to nie do pomyślenia, żeby lekarstwa były w całości wywiezione - powiedział, bo jak dodał "urzędnicy patrzą jak firma utylizacyjna to (niszczy - red.) robi".
Teraz zapowiedział, że w ciągu kilku dni jego urząd dokładnie zbada sprawę. Policja również sprawdza kto zawinił.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24