Są wśród nich milionerzy, są i tacy, którzy poza poselską pensją i sejmową dietą - nie mają prawie nic. W ławach parlamentu obok ministra-milionera Mirosława Drzewieckiego (PO) i niewiele biedniejszego polityka z lewej strony sceny Marka Borowskiego (SdPL), zasiadają też posłowie niemal bez grosza oszczędności jak Tadeusz Cymański (PiS) czy minister infrastruktury Cezary Grabarczyk (PO).
Kancelaria Sejmu opublikowała na stronie internetowej najnowsze oświadczenia majątkowe posłów, które składali do końca kwietnia. Na razie jednak można się zapoznać ze stanem posiadania parlamentarzystów o nazwiskach od A do H. Reszta oświadczeń jest przygotowywana do upublicznienia (trzeba m.in. ukryć adresy zamieszkania posłów).
Najbogatsi i najbiedniejsi
Wśród polityków, którzy mogą się pochwalić największymi oszczędnościami są m.in. minister sportu Mirosław Drzewicki, który kolejną już kadencję znajduje się w czołówce najbogatszych parlamentarzystów. Polityk PO ma oszczędności w złotych - ponad 1 mln zł, euro - ponad 91 tys., a także dolarach - ponad 154 tys.
Zasobnym portfelem może się też pochwalić Adam Abramowicz z PiS. Ma 990 tys. zł oszczędności (rok temu miał 213 tys. zł). Jego partyjny kolega Waldemar Andzel odłożył 252 tys. zł. Niewiele mniej ma Ludwik Dorn, były polityk PiS – odłożył 244 tys. zł. Jednym z bogatszych posłów lewicy jest Marek Borowski, który ma oszczędności w złotych – 489 tys. oraz euro – 1,5 tys.
Bez oszczędności i z kredytem
Wśród posłów, którzy nie mogą się pochwalić oszczędnościami są m.in. posłanka PO Urszula Augustyn. W ciągu ostatniego roku nie odłożyła ani złotówki. Ma za to polisę na życie o wartości 7,6 tys. zł. Niewiele oszczędności ma też jej partyjny kolega minister sprawiedliwości, Andrzej Czuma zgromadził 2 tys. zł i 300 dolarów. Krezusem nie jest też Tadeusz Cymański z PiS. Odłożył zaledwie 1 tys. euro i 150 funtów. Ma też polisę na życie o wartości 25 tys. zł. Jego partyjny kolega Joachim Brudziński ma 7 tys. oszczędności.
Niezbyt zamożny jest też minister infrastruktury Cezary Grabarczyk, który odłożył co prawda 12 tys. zł., ale nie ma za to ani domu, ani mieszkania. A często to te punkty oświadczeń parlamentarzystów są najbardziej interesujące.
Kupię dom - 740 zł. za metr
Wydaje się bowiem, że posłowie notorycznie zaniżają wartości swoich domów. Na przykład zdaniem ministra skarbu Aleksandra Grada, jego 270-metrowy dom wart jest jedynie 200 tys. zł. czyli mniej niż obecnie kawalerki w Warszawie. One kosztują 8-9 tys. złotych za metr kw., dom ministra jedynie 740 zł za metr kw.
Bardzo nisko swój dom ceni też poseł Partii Demokratycznej prof. Marian Filar. Według niego 116-metrowy budynek jest wart 200 tys. zł. Profesor Filar obok domu posiada również potężny garaż wolnostojący o powierzchni prawie 62 metrów kw. (ubezpieczony na 40 tys. zł), a cała działka liczy niemal 1,5 tys. metrów kw.
Z kolei Andrzej Dera z PiS jest w posiadaniu wyjątkowo niedrogiego mieszkania. Nieruchomość o powierzchni 88 metrów kw. warta jest jedynie 120 tys. zł. Te przykłady wśród polpityków można zresztą mnożyć. W ich majątkach znajdują się jednak także bardziej oryginalne rzeczy.
Inne kosztowności
Naszym zdaniem najciekawszą pozycją w majątku parlamentarzystów jest zbiór eksponatów w Muzeum Arkadego Fiedlera i Ogrodzie Kultur i Tolerancji, należący do posła PO Arkadego Fiedlera, pozostawiony mu przez słynnego ojca. Pamiątki te polityk wycenił na 200 tys. zł.
Z kolei poseł Piotr Babinetz z PiS w rybryce "Składniki mienia ruchomego powyżej wartości 10 tys. zł." umieścił swój księgozbiór, a także kolekcję płyt CD.
Witold Gintowt-Dziewałtowski z SLD w tej samej rubryce zamieścił swój zbiór znaczków pocztowych.
Nie brakuje też posłów z kredytem. Np. poseł PiS Adam Hofman ma 508 tys. zł kredytu mieszkaniowego, debet w wysokości 25 tys. i pożyczkę studencką w wysokości 10 tys. zł.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/PAP