Koparki, spycharki, maty do łączenia asfaltu, fragmenty budowanego mostu a nawet znaki drogowe i beton - to tylko część rzeczy, które przepadają bez śladu z terenów, na których buduje się drogi. Ostatni rok powstawania polskich autostrad, to także nieprawidłowości przy przetargach, akcje ABW, CBŚ, zatrzymania i areszty.
Ujawniony właśnie przez CBŚ przekręt przy budowie Autostrady A1, który polegał na kradzieży dolomitu z budowy trasy i zastępowaniu go piaskiem, to nie jedyna tego typu historia w ostatnich miesiącach. Eksperci coraz głośniej mówią, że prawdopodobnie dowiadujemy się tylko o wierzchołku góry lodowej wszystkich kradzieży, do których dochodzi przy okazji budowania dróg na Euro 2012.
W ostatnim roku opinia publiczna dowiedziała się przynajmniej o kilku pomysłach drogowych złodziei, nieprawidłowościach przy organizacji przetargów, decyzjach, które naraziły skarb państwa na gigantyczne straty.
Oto niektóre z nich:
Kradzieże mat do asfaltu
Pod koniec lipca ubiegłego roku policjanci zatrzymali w gminie Pacanów (woj. świętokrzyskie) trzech mężczyzn, którzy według ich ustaleń wzbogacali się na kradzieży mat do łączenia asfaltu. Ale nie tylko. Podczas przeszukania domu jednego z zatrzymanych funkcjonariusze natknęli się na siedem znaków drogowych, skradzionych kilka tygodni wcześniej.
Co kradli w Gołdapi?
W grudniu 2009 zarzut przywłaszczenia mienia usłyszeli robotnicy pracujący przy budowie jednego z odcinków obwodnicy Gołdapi. Ich działalność doprowadziła według śledczych do tego, że na obwodnicę nie trafił... beton wart ponad 100 tysięcy złotych. Kierowcy betoniarek sprzedawali go po okazyjnej cenie prywatnym odbiorcom.
Za jedną beczkę betonu (około 9 metrów sześciennych) brali 1500 zł, a więc 1/3 ceny rynkowej.
Przetargi do wygrania
W połowie czerwca 2010 ABW i prokuratura ujawniły aferę na dużo większą skalę. Zatrzymanych zostało wtedy siedem osób podejrzanych o ustawianie przetargów na budowę dróg. Byli to pracownicy oraz reprezentanci firm działających na rynku budownictwa drogowego oraz jednego z oddziałów Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Śledczy nie ujawnili wówczas personaliów zatrzymanych, nazwy firm, ani nawet oddziału GDDKiA, w którym pracują. Media szybko podały jednak, że jednym z zatrzymanych jest Wojciech D., były dyrektor mazowieckiego oddziału GDDKiA.
D. kilka miesięcy wcześniej został zwolniony za fuszerkę związaną z budową trasy S-8 wraz z obwodnicą Wyszkowa. Zatrzymano go po raz kolejny bo - według ABW - pomagał firmom budowlanym w zwycięstwie przy przetargu na obwodnicę Warszawy od węzła Konotopa do Trasy AK.
"Dziennik Gazeta Prawna" pisał wtedy, że proces korupcyjny mógł nie dotyczyć tylko jednego przetargu. Według gazety kilku największych graczy na rynku drogowym w Polsce jedynie udawało, że ze sobą konkuruje. Przetargi były tymczasem dzielone pomiędzy firmy, a ceny z góry znane. Zdaniem "DGP" pomagać w całym procederze miał właśnie Wojciech D.
Kradzione koparki na sprzedaż
W drugiej połowie czerwca rybnicka policja podała, że udało jej się rozbić 13-osobową grupę złodziei, którzy ukradli co najmniej 17 koparek, spycharek i innych maszyn należących do firm budujących m.in. autostradę A1. Zarobić mieli w ten sposób kilka milionów złotych.
Według informacji, przekazanych wtedy przez policję, szefem grupy i głównym organizatorem jej prac był 37-letni prezes jednej z dolnośląskich spółek. Kradzione maszyny sprzedawał przede wszystkim przez internet innym firmom budowlanym. Ponieważ tego typu sprzęt nie podlega rejestracji, do jego sprzedaży wystarczały faktury, które złodzieje fałszowali.
Złodzieje nie kradli na zamówienie. Obserwowali tereny dużych inwestycji, głównie w województwie śląskim i wyszukiwali maszyny, które po pracy pozostawiano w niedozorowanych miejscach. W dni wolne od pracy podjeżdżali lawetą, ładowali "łup" i odjeżdżali, pilotowani najczęściej przez szefa grupy.
Pomoc i pomost
Rzeczniczka Agencji, ppłk Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska, wyjaśniała wtedy, że zatrzymany, wykorzystując pełnioną funkcję, przyjmował najprawdopodobniej korzyści od jednej ze spółek współpracujących z katowickim oddziałem GDDKiA, w zamian za preferencyjne traktowanie tego podmiotu. Miało to trwać kilka lat. Śledztwo nadzoruje Prokuratura Okręgowa w Katowicach.
Mniej więcej w tym samym czasie w ręce policjantów z Sandomierza wpadł mężczyzna, który spod Stalowej Woli przyjeżdżał kraść tam materiały z budowy mostu. Wykonawca wycenił straty na kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Kosztowne błędy
Kilka dni temu "Rzeczpospolita" ujawniła, że żona obecnego ministra skarbu Aleksandra Grada jest udziałowcem tarnowskiej spółki wchodzącej w skład konsorcjum, któremu GDDKiA zleciła "z wolnej ręki", bez przetargu, opracowanie projektu autostrady A1. Wartość zlecenia to 7,5 mln złotych.
Marcin Hadaj, rzecznik GDDKiA, tłumaczył wtedy gazecie, że było to konieczne po tym, jak GDDKiA zerwała umowę z wykonawcą – firmą Alpine Bau, która się z niej nie wywiązywała. Projekt trzeba było zatem opracować jeszcze raz. A prawa autorskie do projektu miało tylko konsorcjum MGGP i Complex Projekt, które opracowało go na podstawie umowy z GDDKiA w 2004 r. – Wykorzystanie dokumentacji przez inne biuro projektowe skutkowałoby roszczeniami w stosunku do GDDKiA – wyjaśniał Hadaj.
Inne firmy po wykonaniu zleceń przenosiły prawa autorskie na Dyrekcję. Konsorcjum MGGP i Complex Projekt nie zrobiło tego. A wszystko dlatego, bo - jak tłumaczył rzecznik - "ówczesne kierownictwo GDDKiA uznało, że przeniesienie praw autorskich do projektu nie jest konieczne". W 2004 r. umowę bez przeniesienia praw do projektu podpisał... Krzysztof R., ówczesny dyrektor katowickiego oddziału GDDKiA, zatrzymany w sierpniu przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
ŁOs//kdj
Źródło: SDiA TVN24