Szefowa ministerstwa zdrowia Ewa Kopacz ocenia jako bezpodstawne zarzuty, jakie w stosunku do resortu wysunęła Najwyższa Izba Kontroli. NIK zarzucił ministerstwu wydanie bez podstawy prawnej oraz bez kontroli nad ich wykorzystaniem 300 mln złotych.
NIK sprawdzała wykonanie budżetu państwa za 2008 rok w 397 jednostkach finansowanych z budżetu, w tym we wszystkich ministerstwach. Poważnych uchybień kontrolerzy dopatrzyli się tylko w ministerstwie zdrowia.
NIK orzekła: nie było podstawy prawnej aby wspierać szpitale kwotą 300 mln złotych w ramach programu "Wzmocnienie bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli". Celem tej inicjatywy jest dofinansowanie zadłużonych szpitali.
Ministerstwo chciało sankcjonować
Szefowa resortu wraca do historii powstania programu i odpiera zarzuty: - Nie było też podstawy prawnej w 2007 roku, kiedy uchwalono program "Wzmocnienie bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli". To program trzyletni zainicjowany przez naszych poprzedników - przypomniała Kopacz.
Minister zdrowia zaznaczyła, że wtedy NIK nie reagowała tak jak teraz. - Nasza reakcja była jednoznaczna. W ustawie o zakładach opieki zdrowotnej (...) sankcjonowaliśmy tego typu programy - podkreśliła polityk. Ewa Kopacz przypomniała, że ustawa została jednak zawetowana przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
"Myśmy naprawili"
- W sytuacji, w której postanowiliśmy kontynuować program, naprawiliśmy to (...) sankcjonując, że tego rodzaju program jest dopuszczalny (...) - oświadczyła minister. I dodaje: Ja nie mam wpływu (na prezydenta - red.) Gdybym miała wpływ na pana prezydenta, to dzisiaj nikt takiego zarzutu by nie stawiał - dodała.
- Moim obowiązkiem jest, by to prawo funkcjonowało i aby tego rodzaju słuszne programy wspierające szpitale znalazły swoje usankcjonowanie w prawie - mówi. - Stąd też moja ponowna propozycja nowelizacji ustawy o zakładach opieki zdrowotnej już złożona w Sejmie(...) - podsumowuje minister Kopacz.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24