W piątek posłowie z hazardowej komisji śledczej przesłuchają biznesmena branży hazardowej Jana Koska. Ze względu na chorobę świadka przesłuchanie odbędzie się w Krakowie. Na prośbę Koska dziennikarze nie będą mogli nagrywać jego zeznań.
Według ustaleń CBA Jan Kosek i inny biznesmen branży hazardowej Ryszard Sobiesiak zabiegali - w trakcie prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej w latach 2008-2009 - o rezygnację z wprowadzenia dopłat do gier na automatach o niskich wygranych. Według materiałów CBA to właśnie na rzecz tych dwóch biznesmenów mieli lobbować politycy PO Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki.
Pan Kosek bierze bardzo wyraźny udział w tym porozumieniu, w tej zmowie. Zapisy stenogramów wskazują na jego bardzo istotną i bardzo aktywną rolę, dlatego będzie o czym z nim rozmawiać, chociaż mogę podejrzewać, że będzie trudno. Zbigniew Wassermann, PiS
Były szef CBA Mariusz Kamiński zeznając w styczniu przed komisją, powiedział posłom, że gdy w lipcu 2008 r. Kosek i Sobiesiak dowiedzieli się, że w projekcie ustawy jest zapis o wprowadzeniu dopłat i to na wniosek ówczesnego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego byli "w szoku". "Padają słowa: musimy wyprostować Mirka, musimy natychmiast się spotkać z Mirkiem i ze Zbyszkiem" - mówił Kamiński, relacjonując stenogramy z podsłuchów przeprowadzonych przez CBA.
Spotkania z Kapicą
Kosek - jako reprezentant Związku Pracodawców Prowadzących Gry Losowe i Zakłady Wzajemne - dowiedział się o dopłatach podczas spotkania z odpowiadającym za projekt wiceministrem finansów Jackiem Kapicą (18 lipca rano). Kapica zeznał, że spotkanie odbyło się na wniosek Związku, zgodnie z ustawą o organizacjach pracodawców.
Z materiałów CBA wynika, że zabiegi o zablokowanie dopłat trwały dalej w 2009 roku. W marcu, gdy Sobiesiak w rozmowie z Koskiem mówi: "oni chcą dopłaty wprowadzić w kwietniu", Kosek odpowiada: "to trzeba blokować na wszystkie możliwe sposoby".
Ponadto z materiałów Biura wynika też, że obaj biznesmeni byli niezadowoleni z nowelizacji rozporządzenia z 24 lutego 2009 roku, dotyczącego warunków urządzania gier i zakładów wzajemnych, która uniemożliwiała wygranie jednorazowo na automacie (tzw. jednorękim bandycie) kwoty wyższej niż równowartość 15 euro.
Gdy Kosek 9 marca dowiaduje się o rozporządzeniu, w rozmowie z Sobiesiakiem komentuje: "możemy się zwijać z branżą hazardową"; "wszystkie automaty trzeba przerobić, wtedy będzie po zabawie, nikt grać nie będzie".
"Skur... bierze łapówy"
W analizie przekazanej w sierpniu 2009 roku premierowi Donaldowi Tuskowi Kamiński diagnozuje, że Sobiesiak i Kosek "planują działania zmierzające do usunięcia z zajmowanego stanowiska podsekretarza stanu Jacka Kapicy". - Uzgadniają, że przekażą swoim rozmówcom, że "skur... bierze łapówy" i że "ch... nie chce dobrze dla państwa" - czytamy w tej analizie.
Śledczy mogą też pytać Koska o starania córki Ryszarda Sobiesiaka - Magdaleny - o stanowisko członka zarządu Totalizatora Sportowego. Gdy Kosek dowiedział się o tym - jak wynika z materiałów CBA - powiedział Sobiesiakowi: "Pchaj to tak mocno, jak tylko się da". Kamiński ocenił podczas zeznań przed komisją, że dzięki temu biznesmeni chcieli doprowadzić do "nieformalnego podzielenia rynku" hazardowego.
Kosek jest człowiekiem, który uczestniczył w procesie legislacyjnym, pisał swoje opinie, wnosił o spotkania, spotykał się z ministrem (Jackiem Kapicą, wiceministrem finansów), reprezentował dużą gałąź tego biznesu hazardowego. Bartosz Arłukowicz, Lewica
Kluczowy świadek
Zbigniew Wassermann (PiS) podkreśla, że Kosek to jeden z ostatnich ważnych bohaterów tzw. afery hazardowej, który staje przed komisją.
- To jest człowiek, który podejmował bardzo wiele działań formalnych w imieniu różnego rodzaju stowarzyszeń rynku hazardowego, ale my mamy stenogramy, mamy twarde dowody i tam ten człowiek jest jeszcze bardziej aktywny - powiedział poseł. Jego zdaniem, podsłuchane wypowiedzi Koska świadczą o tym, że uznał on, iż nie wystarczy formalne działanie, aby lobbować na rzecz korzystnych dla branży przepisów, ale trzeba "podjąć działania o charakterze pewnej zmowy".
Również szef komisji Mirosław Sekuła (PO) ocenił, że Kosek to jeden z kluczowych świadków. Przypomniał, że według niego przesłuchanie chorego Koska przed komisją nie jest konieczne, bo biznesmen złożył już zeznania w prokuraturze, do których posłowie mają dostęp.
Dodał jednocześnie, że piątkowe przesłuchanie może "mieć walory", bo prokuratorzy pytali "z innego punktu widzenia". "Doszukiwali się przede wszystkim, czy jest uzasadnienie podejrzenia tego, że zostało popełnione przestępstwo, natomiast naszym celem jest uzyskanie prawdy, jak najgłębszej, o procesie legislacyjnym" - podkreślił Sekuła. Jednak w jego ocenie "ewentualny zysk wiedzy" nie uzasadnia tego przesłuchania.
Człowiek z branży
Wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) zwrócił uwagę, że przesłuchanie Koska jest istotne m.in. z tego powodu, że bardzo dobrze zna on branżę hazardową.
Franciszek Stefaniuk (PSL) przypuszcza natomiast, że Kosek "ma coś ważnego do przekazania" skoro - jak powiedział w rozmowie z - "pomimo stanu zdrowia, sam domaga się przesłuchania".
Zarówno Zbigniew Chlebowski, jak i Mirosław Drzewiecki - zeznając przed komisją - zaprzeczyli, by uczestniczyli w nielegalnym lobbingu i działali na rzecz branży hazardowej. Zaprzeczył temu także Ryszard Sobiesiak.
Chlebowski mówił o Kosku: "znam pana Jana Koska, który dzisiaj jest człowiekiem po bardzo ciężkich przejściach chorobowych; człowieka uczciwego; człowieka, który był przez wiele lat pracownikiem Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie".
Z kolei Drzewiecki zeznał, że spotkał Koska "prawdopodobnie ze dwa razy w życiu przy okazji jakichś większych spotkań, gdzie był pan Sobiesiak", który ich sobie przedstawił. Dodał, że nigdy nie rozmawiał telefonicznie z Koskiem, nie ma numeru jego telefonu, a Kosek nigdy do niego nie dzwonił.
Bez kamer i później
Pierwotnie przesłuchanie Koska miało się odbyć 11 lutego - tego samego dnia, co przesłuchanie Sobiesiaka. Wówczas Kosek przysłał do komisji pismo, w którym prosił, by ze względu na stan zdrowia mógł zeznawać w Krakowie lub za pomocą łączy telekomunikacyjnych. Szef komisji wyraził zgodę na to, by śledczy pojechali do świadka. Przesłuchanie odbędzie się w urzędzie miejskim w Krakowie.
Na prośbę Koska dziennikarze nie będą mogli filmować przesłuchania, ani nagrywać dźwięku.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24