Zawiedzeni poczują się kibice, którzy przed meczem otwarcia Euro oczekiwać będą występu zespołu „Jarzębina” ze swoim oficjalnym przebojem polskiej reprezentacji. Panie z Kocudzy nie zaśpiewają, bo nikt ich o to nie poprosił. – Nie było takiej obietnicy – tłumaczą się organizatorzy konkursu. A zespół czuje się nabity w butelkę.
O tym, że zespół ludowy „Jarzębina” zaśpiewa na meczu otwarcia Euro 2012, czytamy m.in. na stronie współorganizatora konkursu esemesowego na „Hit biało-czerwonych", czyli TVP. Jak donosi środowa „Rzeczpospolita” osoby, które miały o tym zdecydować, zmieniły zdanie i „Jarzębina” na Stadionie Narodowym nie wystąpi. Kibice utwór „Koko Euro spoko” usłyszą w przerwie jedynie z głośników. Nie było słowa? – W regulaminie konkursu nie ma obietnicy takiego występu – mówi Michał Aleksandrowicz z biura prasowego Radia Zet, które także stało za konkursem na oficjalny przebój polskiej reprezentacji (ostatnim był Polski Związek Piłki Nożnej). – Każde zgłoszenie piosenki na konkurs wymagało potwierdzenia znajomości zasad konkursu i regulaminu – dodaje.Na tę samą nutę gra Juliusz Głuski, rzecznik Euro 2012. – Nikt nigdy tego (a więc o występie na żywo w czasie meczu) nie mówił. Będzie wyłącznie emisja z taśmy w ramach fantertainement. „Czują gorycz”. I kłopoty Co innego twierdzą w „Jarzębinie”. – Od kilku dni próbujemy dowiedzieć się od organizatorów Euro, jaka będzie nasza rola. Nikt nam nie odpowiada, nie kontaktuje z nami. Zagroziliśmy im w końcu prawnikami. Obiecano nam, że „Jarzębina” wystąpi na meczu otwarcia. Czujemy gorycz, zespół nie zasłużył na takie traktowanie – mówi w rozmowie z gazetą zaskoczony całą sprawą menedżer zespołu Sławomir Król.Zamieszanie wokół występu „Jarzębiny” to jednak nie jedyny problem w zespole. Inny, być może jeszcze poważniejszy, dotyczy praw do aranżacji utworu. Michał Malinowski, który namówił panie z „Jarzębiny” do napisania piosenki, czuje się producentem przeboju. „Prawa tego odmawia mu aranżer melodii – Grzegorz Urban. Wokalistki Jarzębiny uważają Malinowskiego jedynie za pośrednika, a nie producenta. Dlatego dziś nie chcą mieć z nim nic wspólnego” – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Autor: ŁOs//mat / Źródło: "Rzeczpospolita"