Chociaż zaznaczał, że śmierć Barbary Blidy była "najtragiczniejszym zdarzeniem w jego karierze", to szybko o nim zapomniał. Oficer ABW, który nadzorował działania w śledztwie ze strony Agencji, często zasłaniał się niepamięcią i nie potrafił odpowiedzieć na pytania posłów z komisji śledczej ds. Blidy. Przesłuchanie oficera trwało około sześciu godzin.
Funkcjonariusz ABW zeznawał mając zniekształcony głos i siedząc w innej sali niż posłowie. Był drugim oficerem Agencji, który stanął przed posłami z sejmowej komisji śledczej powołanej do zbadania okoliczności śmierci Barbary Blidy. Na pytania odpowiadał w nadzwyczajnych warunkach w sali Sądu Najwyższego (zaakceptowanej przez ABW). Świadek bardzo często zasłaniał się niepamięcią. I to pomimo faktu, że - jak zaznaczył - tak tragiczne zdarzenie, jak śmierć Blidy, w jego karierze nigdy się nie zdarzyło.
Proszę mnie zrozumieć. Ja nadzorowałem wówczas ponad 40 postępowań, dlatego wielu szczegółów nie pamiętam. Fragment zeznania oficera ABW
- Proszę mnie jednak zrozumieć. Ja nadzorowałem wówczas ponad 40 postępowań, dlatego wielu szczegółów nie pamiętam - argumentował oficer. Funkcjonariusz przyznał jednak, że to on zatwierdzał też listę funkcjonariuszy biorących udział w zatrzymaniach w dniu 25 kwietnia 2007 roku (podczas próby zatrzymania Barbara Blida popełniła samobójstwo). Jak wyjaśnił oficer, pod koniec roku 2006 został poinformowany na spotkaniu w katowickiej prokuraturze okręgowej, że wszelkie decyzje odnośnie wykonywanych czynności zastrzega sobie prokuratura. - Wcześniej był większy stopień autonomii ABW, później były to polecenia wydawane przez prokuratorów - mówił świadek.
Jak wyjaśnił, zmiana była uzasadniona potrzebą przyśpieszenia biegu śledztwa. - Dla mnie była to sytuacja mało komfortowa, ale to jest służba i trzeba było stosować się do zaleceń prokuratury - podkreślał funkcjonariusz.
Alexis chciała być świadkiem koronnym
Posłowie z komisji pytali też oficera o przeprowadzone przez ABW w 2006 roku przesłuchania i spotkania z kluczowym świadkiem w sprawie - Barbarą K., "śląską Alexis". Jej zeznania były podstawą do zatrzymania Blidy. K. twierdziła bowiem, że miała płacić posłance SLD za lobbing w Sejmie i pomoc w zdobywaniu lukratywnych kontraktów na handel węglem, w tym częściowo sfinansować Blidzie budowę willi w Szczyrku, a także kupować jej luksusowe kosmetyki i ubrania.
Oficer ABW powiedział, że Barbara K. oczekiwała specjalnego statusu w śledztwie i pomocy w wyjściu z aresztu. - Mówiłem K., że nie mamy żadnej możliwości wpływu na sąd - zaznaczył funkcjonariusz. Dodał, że była także rozważana kwestia przyznania K. statusu świadka koronnego. Z inicjatywą w tej sprawie - według przesłuchiwanego oficera - miała wystąpić sama "śląska Alexis".
"Czy ktoś coś narzucał? Trudno powiedzieć"
Oficer ABW zeznał też, że kolejne wątki sprawy tzw. afery węglowej pojawiały się w toku kolejnych przesłuchań K. - Trudno, żeby ktoś je narzucał - powiedział. W jego ocenie istniały uzasadnione obawy popełnienia przestępstw, których dotyczyło śledztwo. I dlatego, w czynności śledcze w sprawie tzw. afery węglowej zaangażowana była - jak zeznał oficer - "spora liczba funkcjonariuszy", gdyż była to jedna z większych spraw wówczas prowadzonych.
Oficer pytany przez posła PiS Wojciecha Szaramę o tragiczne wydarzenia z dnia 25 kwietnia 2007 roku i samobójczą śmierć byłej posłanki SLD, jakby określił to, co się stało w domu Barbary Blidy, czy był to nieszczęśliwy wypadek, uchylił się od odpowiedzi. - Jako świadek odpowiadam odnośnie faktów, a to byłaby moja opinia - odparł oficer ABW. Zaznaczył jednak, że osoby biorące udział w próbie zatrzymania Blidy, w jego przekonaniu, były przygotowane do akcji i posiadały odpowiednie kwalifikacje.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24