Wada techniczna samolotu nie była przyczyną katastrofy transportowca CASA, w której 23 stycznia zginęło 20 wysokich rangą oficerów Sił Powietrznych – ujawnił w rozmowie z "Dziennikiem" minister obrony Bogdan Klich. To pierwszy oficjalny komunikat w sprawie przyczyn tragedii.
Minister obrony jest codziennie informowany o przebiegu prac Komisji Badania Wypadków Lotniczych ustalającej przyczyny styczniowej katastrofy w Mirosławcu. - Z analizy zawartości czarnej skrzynki wynika, że wszystkie systemy pokładowe CASY działały prawidłowo - powiedział Klich. Oznacza to, że komisja wykluczyła awarię samolotu.
"Maszyna byłą sprawna"
Już wcześniej piloci wojskowi sugerowali, że usterka samolotu jest mało prawdopodobna. Miało świadczyć o tym zezwolenie na powrót do kraju dwóch maszyn - z Libanu i Afganistanu oraz przywrócenie lotów pozostałych dziewięciu maszyn. - Nie wyklucza to jednak wady sprzętu innego niż samolot, np. radiolokatora precyzyjnego podejścia do lądowania. Jednak taka awaria jest mało prawdopodobna: po prostu radiolokator albo działa, albo nie. Nawigator musi to zauważyć - mówi Michał Fiszer, były pilot samolotu Su-22, dziś zastępca redaktora naczelnego miesięcznika "Lotnictwo".
Przyczyna wciąż nie znana
Wielu lotników za najbardziej prawdopodobną przyczynę uznają jednak błąd pilota. Do dziś komisja nie ujawniła, w jaki sposób lądował. Wiadomo, że w dniu katastrofy chmury były nisko - 90 m nad ziemią. Przy pierwszym podejściu do lądowania pilot nie widział pasa, przeleciał wzdłuż niego i zdecydował się na drugie podejście. Zawrócił. Mógł potem zrobić ciasne, wąskie zejście, aby ponownie ustawić maszynę w osi pasa. Mógł lecieć cały czas pod chmurami, aby nie stracić pasa z oczu.
Jak mówią eksperci, na małej wysokości i przy niskiej prędkości samolot traci siłę nośną i może gwałtownie spaść. Zjawisko to nazywa się przepadnięciem. Zdaniem niektórych znających zapisy na czarnej skrzynce wynika, że pilot mógł ratować się przed przepadnięciem. Skrzynka zarejestrowała bowiem, że w ostatniej chwili bezskutecznie próbował zwiększyć moc silników.
Zdaniem Fiszera najprawdopodobniej przyczyną katastrofy były suma błędów ludzkich i zbieg różnych okoliczności takich, jak: niekorzystna pogoda, noc i niedziałający na lotnisku system naprowadzania, który pomógłby wylądować w złych warunkach.
Źródło: Dziennik