Igor Isajew niejednokrotnie doświadczył przemocy - głównie tej słownej, skierowanej do niego, jako Ukraińca. W zeszłą sobotę był na białostockim Marszu Równości.
Opowiada, że idąc na marsz wraz z grupą znajomych zostali otoczeni przez pseudokibiców. - Wyzywali, pluli, próbowali nawet fizycznie jakoś dotykać. I co mnie przeraziło, to że nie było policji - zwraca uwagę.
Nie było też reakcji żadnego ze świadków zdarzenia.
Podobne sytuacje aktów agresji i społecznej bierności są coraz częstsze.
- Byłam trafiona wielokrotnie różnymi przedmiotami na marszach równości – mówi Monika Tichy ze stowarzyszenia Lambda Szczecin. – Pluli mi w oczy, szarpali, popychali – wylicza.
Dariusz Szada-Borzyszkowski, społecznik i reżyser przyznaje, że został kiedyś zwyzywany w sklepie. - "Ty kodziarzu", "ty Żydzie" – miał usłyszeć. - Przykre jest to, że ci, którzy tam byli, pracownicy i klienci, nie zwracali na to uwagi – dodaje.
Według badań zleconych przez stowarzyszenia Lambda Warszawa i Miłość Nie Wyklucza - tylko co czwarta osoba w Polsce nie pozostaje bierna, gdy widzi przemoc.
- Wolimy myśleć, że ktoś inny powinien działać. Generalnie badania pokazują, że im więcej osób widzi coś złego, tym mniej reaguje. Nie chcę działać: boję się albo uważam, że nie mam do tego kwalifikacji – wyjaśnia psycholog społeczny, profesor Wojciech Kulesza.
"Masowa reakcja daje nadzieję, że dobro może zwyciężyć"
Tymczasem, jak przekonują twórcy kampanii "Po prostu reaguj" - kwalifikacje nie są potrzebne. Potrzebna jest empatia - w internecie, w szkole, na ulicy czy w tramwaju. Tak samo wobec gejów i lesbijek, jak na przykład imigrantów.
Aleksandra Boczkowska ze stowarzyszenia Miłość Nie Wyklucza przyznaje, że "mamy prawo po prostu się bać". - Ale w takiej sytuacji, kiedy nie chcemy wchodzić w interakcję z agresorem, możemy zadzwonić pod 112, możemy zgłosić się do osoby obok – podpowiada.
- W sytuacji, kiedy jest jeden agresor, a w autobusie jest dwadzieścia osób, to wystarczy, że one nie odwrócą wzroku i można nie dopuścić do krzywdy – mówi Monika Tichy.
Nie warto być bohaterem na siłę. Maciej Mandelt ze stowarzyszenia Nomada mówi, żeby w takiej sytuacji poinformować motorniczego lub kierowcę. - Ktoś może nagrywać zdarzenie, by użyć potem jako dowodu – podkreśla.
Lepiej nie wdawać się też w dyskusję z atakującym, a swoją uwagę skupić na ofierze. - Podchodzimy na przykład do tego nastolatka, który jest właśnie opluwany i mówimy: cześć, jestem Ola, może gdzieś pójdziemy – mówi Aleksandra Boczkowska.
Reagując nie tylko możemy zatrzymać przemoc - możemy też sprawić, że w przyszłości zareaguje ktoś inny. A osobie atakowanej damy odczuć, że nie jest sama.
- To jest dla nich ogromne wsparcie, bardzo, bardzo dużo – ocenia Maciej Mandelt. Dlatego jakakolwiek interwencja jest lepsza niż jej brak.
- Gdyby reakcja na zło, które się dzieje, była masowa, dawałaby nadzieję, że dobro może zwyciężyć – mówi Dariusz Szada-Borzyszkowski.
Autor: asty//plw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24