- Jesteśmy zaskoczeni i zbulwersowani sprawą sklepu prowadzonego przez ajenta w Nowej Soli. - pisze w wydanym dzisiaj oświadczeniu rzecznik sieci handlowej "Żabka". Pracownice oskarżają kierownika o zamontowanie w sklepowej toalecie kamery. Kierownik się nie przyznaje i twierdzi, że to pomówienie.
Centrala "Żabki" zbulwersowana
Po naszej publikacji centrala "Żabki" wydała oświadczenie, w którym pisze, że ajent prowadzący sklep w Nowej Soli zostaje zawieszony do czasu wyjaśnienia sprawy przez policję.
Do Nowej Soli pojechali już pracownicy centrali Żabka Polska, by jak napisano w oświadczeniu "na miejscu porozmawiać z pracownikami sklepu i jak najszybciej udzielić im niezbędnej pomocy."
Obiektywik w kontakcie
Informację o "czymś" zamontowanym w toalecie "Żabki" otrzymaliśmy na skrzynkę Kontakt TVN24. Mężczyzna – mąż jednej z pracownic sklepu – utrzymuje, że była to kamera. I na dowód przesyła zdjęcia urządzenia
- Zgłosiliśmy sprawę policji, która zabezpieczyła zrobione przez nas zdjęcia i część kamery – pisze. - Oprócz pracownic sklepu, to coś widziało co najmniej pięć osób postronnych – dodaje.
Kto w celu uzyskania informacji, do której nie jest uprawniony, zakłada lub posługuje się urządzeniem podsłuchowym, wizualnym albo innym urządzeniem specjalnym, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2 Art. 267. § 2
Teresa Janusz, rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Nowej Soli potwierdza, że zajmują się sprawą znaleziska: - Wykonujemy czynności w tej sprawie pod kątem naruszenia artykułu o nieuprawnionym zdobywaniu informacji – mówi portalowi tvn24.pl policjantka.
Kierownik: To nie była kamera!
Kobiety rzucają cień podejrzeń na kierownika sklepu. – Czujemy niesmak – mówi jedna z nich. - Rozumiem, że sklep jest monitorowany, zaplecze także, gdzie jest towar i pieniądze. Ale w toalecie? Szefa interesuje jaki rodzaj bielizny nosimy? – dodaje oburzona.
Szef do niczego się nie przyznaje. - Nie nagrywałem, to nie była kamera! – mówi portalowi tvn24.pl kierownik nowosolskiej "Żabki". I grozi: - To naruszenie moich dóbr. Mogę mieć problem ze znalezieniem pracowników. Kto będzie chciał opublikować to pomówienie, podam go do sądu – przestrzega.
Potem trochę spokojniej tłumaczy, że kamery były, ale zamontowane na zapleczu. Według niego do ubikacji trafiła "przez przypadek" tylko część sprzętu nagrywającego. - Montując dodatkowy kontakt w toalecie, nie wiedziałem, że w środku są pozostałości ukrytej kamery, która pracowała kiedyś na zapleczu - mówi portalowi tvn24.pl. Po co montował kamery na zapleczu? - Bo ze sklepu znikało sporo towaru - mówi. I dodaje, że podejrzewał pracownice o kradzież.
"Wyjaśniamy co to było"
Rzeczniczka policji w Nowej Soli tłumaczy, że policjanci zabezpieczyli urządzenie oraz komputer. – Wyjaśniamy jaką rolę spełniały. Czy mogły zapisywać obraz i dźwięk, czy było sprawne oraz ewentualnie jaki obraz zarejestrowało. Powołamy biegłego – mówi.
Źródło: tvn24.pl