- Całe śledztwo i towarzysząca mu kampania prasowa była czymś obrzydliwym - atak na gen. Błasika, na mojego świętej pamięci brata. To było przeraźliwie skandaliczne, odwołujące się do kultury lumpenproletariackiej - powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński, komentując doniesienia mediów, że to nie gen. Błasik miał wypowiedzieć przypisywane mu do tej pory słowa podczas lądowania Tu-154 w Smoleńsku. Zdaniem Kaczyńskiego "dzisiejsze fakty wskazują, że to wszystko jest nieprawdą".
Zdaniem prezesa PiS "ludzie, którzy to wszystko robili, to ludzie, którzy w istocie są na poziomie lumpenproletariatu". Jego zdaniem w tym momencie trzeba badanie katastrofy smoleńskiej rozpocząć od początku. - Ja oczekuję, że z tego będą wyciągnięte wnioski - zarówno na poziomie instytucjonalnym - będziemy mieli do czynienia z nową komisją, ale też jeśli chodzi o ocenę różnych ludzi, którzy występowali w mediach i nie mając żadnych dowodów rzucali na zmarłych haniebne oskarżenia - powiedział Jarosław Kaczyński.
I zwrócił się do dziennikarzy: - Jest pytanie, kto tę kampanię organizował i w czyim interesie - pytał Kaczyński. - Na to wszystko trzeba odpowiedzieć. Ja zdaję sobie sprawę, że tylko zmiana władzy w Polsce pozwoli na to odpowiedzieć do końca, ale już dziś tego rodzaju postulaty muszą być sformułowane - stwierdził szef PiS.
Nowe informacje
Z informacji opublikowanych przez "Rzeczpospolitą" wynika, że to nie gen. Błasik miał wypowiedzieć przypisywane mu do tej pory słowa podczas lądowania Tu-154 w Smoleńsku. W rzeczywistości wypowiadał je ponoć drugi pilot tupolewa mjr Robert Grzywna. Do nowych ustaleń doszli biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dr. Jana Sehna w Krakowie. Podważają one kluczowe tezy raportów rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) i Komisji Millera - o tym, że obecność dowódcy Sił Powietrznych w
Całe śledztwo i towarzysząca mu kampania prasowa była czymś obrzydliwym - atak na gen. Błasika, na mojego świętej pamięci brata. To było przeraźliwie skandaliczne odwołujące się do kultury lumpenproletariackiej. kaczor
Twierdzenia Komisji Millera oraz MAK były oparte na zeznaniach osób, które odsłuchiwały taśmy z rejestratorów lotu i przypisały głos mjr. Grzywny gen. Błasikowi. Jednak wielomiesięczna analiza za pomocą specjalistycznego sprzętu, komputerowe porównywanie próbek głosów wykluczyły przypisanie generałowi jakichkolwiek słów wypowiadanych w kabinie podczas lądowania, napisała "Rzeczpospolita". I podała, że z ustaleń biegłych wynika, iż dowódca Sił Powietrznych nie uczestniczył w wydawaniu komend podczas lądowania.
Poczekajmy
Doniesień "Rzeczpospolitej" nie komentuje Naczelna Prokuratura Wojskowa. - Poczekajmy na poniedziałkową konferencję w sprawie ustaleń ekspertów - powiedział prok. kpt. Marcin Maksjan z NPW. I dodał: - Gdybym się odniósł do tych doniesień "Rz", nie mielibyśmy po co wychodzić w poniedziałek na konferencję.
Na poniedziałek wojskowa prokuratura zapowiedziała konferencję prasową ws. opinii krakowskich biegłych nt. czarnych skrzynek Tu-154. Nie wiadomo, czy na konferencji zostaną ujawnione pełne stenogramy rozmów z kokpitu samolotu.
Z kolei były polski akredytowany przy MAK Edmund Klich powiedział w TVN24, że te informacje porządkują "pewne sprawy, ale istoty nie zmieniają". - Nikt chyba nie podważa tego, że pan gen. Błasik był w kokpicie do końca - powiedział Klich. A pełnomocnik bliskich gen. Błasika mec. Bartosz Kownacki powiedział w piątek, że "w spokoju czeka na poniedziałkową konferencję prasową NPW". Ale podkreślił, że "jeśli potwierdzą się medialne doniesienia, wywróci to ustalenia rosyjskiego MAK i komisji kierowanej przez Jerzego Millera".
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, Reporter, East News