W przyszłym parlamencie życzyłbym sobie koalicji z jakąś częścią PO. Ale nie tą od Palikota - przyznaje na łamach "Rzeczpospolitej" Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem, za kontrowersyjnego posła PO Donald Tusk będzie się w piekle w smole gotował. Zdecydowanie "nie" prezes PiS mówi także współpracy z lewicą. - Z postkomunistami nie ma rozmowy. Nie wyobrażam sobie koalicji PiS-SLD ze względów życiorysowych i światopoglądowych - podkreśla.
Prezes PiS odnosząc się do słów posła Adama Hofmana, który oznajmił, że być może PiS będzie musiało zawrzeć koalicję z SLD, stwierdził: - Jest rzeczą dostrzegalną dla każdego, a już szczególnie dla kogoś, kto trochę lat przeżył, że czym człowiek starszy, tym bardziej cierpliwy. A czym młodszy, tym mniej. Sądzę, że u niektórych bardzo młodych kolegów, którzy nie pamiętają komunizmu, ten brak doświadczenia, tudzież pewna niecierpliwość, prowadzą do wypowiadania takich opinii.
Jarosław Kaczyński zapewnia, że władze partii nie testowały wariantu, co by było gdyby PiS zawarło koalicję z SLD. - Nie mam zamiaru w niczym takim uczestniczyć z powodów zasadniczych, ale także z tego względu, że jestem przeciwny prowadzeniu polityki transakcyjnej. Koalicja z SLD byłaby powrotem do takiej polityki - mówi prezes PiS.
I zaprzecza jednocześnie, jakoby w mediach publicznych PiS zawarło z SLD jakiś układ. - Nie ma koalicji w mediach publicznych. A polityka transakcyjna polega na czym innym. Decyzje ważne, a już w szczególności w ważnych dziedzinach gospodarczych, podejmuje się na zasadzie pewnego rodzaju transakcji z różnego rodzaju wpływowymi grupami interesu. Z mediami publicznymi nam chodziło o ich uratowanie. Co przynajmniej na razie się udało - stwierdza prezes PiS.
"Prezydentem nie można manipulować"
Pytany o to, czy jego brat może zrezygnować ze startu w wyborach prezydenckich, uznał takie spekulacje za całkowicie oderwane od rzeczywistości. - Lech Kaczyński ma szansę na to, żeby być prezydentem do 2015 roku. Ma ogromną umiejętność zawierania sojuszów. Po pierwsze, to jest człowiek całkowicie samodzielny, nim nie można manipulować. A po drugie, potrafi tworzyć porozumienia, potrafi z ludźmi rozmawiać. Ma w tym pewną łatwość, stąd np. sojusz w Bukareszcie (na szczycie NATO w 2008 - red.) - mówi prezes PiS.
Lech Kaczyński ma szansę na to, żeby być prezydentem do 2015 roku. Ma ogromną umiejętność zawierania sojuszów. Po pierwsze to jest człowiek całkowicie samodzielny, nim nie można manipulować. A po drugie potrafi tworzyć porozumienia, potrafi z ludźmi rozmawiać. Ma w tym pewną łatwość, stąd np. sojusz w Bukareszcie (na szczycie NATO w 2008 - red.) Prezes PiS Jarosław Kaczyński
Oceniając wyborcze szanse obecnego prezydenta, prezes PiS stwierdza, że Lech Kaczyński ma szansę wygrać wybory bez odwoływania się do elektoratu lewicowego.
- Nie wygrał wyborów (w 2005 r. - red.) w oparciu o elektorat lewicowy, tylko pewne uaktywnienie 48 proc. społeczeństwa, które – według badań socjologicznych – ma poglądy konserwatywne. Według nich 48 proc. Polaków to konserwatyści, 40 proc. lewicowcy, a reszta liberałowie. To raczej od wzmożenia aktywności i ulokowania nadziei zależy zwycięstwo w wyborach prezydenckich - mówi.
"Palikot demoluje życie publiczne"
Prezes PiS nie potrafi jednak powiedzieć - jak zastrzega - czy Lechowi Kaczyńskiemu byłoby łatwiej wygrać z Bronisławem Komorowskim czy Radosławem Sikorskim. - Komorowski po części odwołuje się do tych samych wyborców. Sikorski może mieć pewne poparcie wśród ludzi młodych, ale jego słabością jest jego całkowity brak powagi i arogancja - ocenia prezes PiS. I dodaje: - Widzę pewne podobieństwo Sikorskiego do Palikota. Ale sam Palikot to jest ktoś, za kogo Donald Tusk będzie się w piekle w smole gotował.
Zdaniem prezesa PiS, Palikot to człowiek, który demoluje polskie życie publiczne na poziomie propagandowych gadzinówek. - One narzucały Polakom taki rodzaj języka. To kultura masowa w najniższym wydaniu - stwierdza.
I dlatego mówi "nie" części Platformy, tej od Palikota. Koalicji w przyszłym parlamencie życzyłby sobie - jak podkreśla - z pozostałą częścią PO.
"Czy PO chce zabrać Polakom paszporty?"
Nie wykluczając współpracy z PO, prezes PiS jednocześnie ostrzega przed rządami partii Tuska. - Sądzę, że polskie społeczeństwo w pewnym momencie na własnej skórze się przekona, że jednak rządy PO dużo kosztują - co mówiłem w przemówieniu na kongresie. Trzeba będzie sięgnąć do portfeli i to tak bardzo mocno. Zadowolona grupa społeczna, która dzisiaj uważa, że jest dobrze, za niedługi czas zobaczy, że tak dobrze nie jest - mówi.
A pytany, czy słowa o wypoczynku na plażach Egiptu i Tunezji nie były błędem, który przykrył cały pozostały przekaz z kongresu PiS, stwierdza: - Nie. To było ważne, bo bardzo wielu Polaków żyje skromnie. Też trzeba powiedzieć, że celem państwa jest doprowadzenie do tego, żeby nie żyli tak skromnie i aby ich poziom życia zbliżył się do europejskiego. Dziwi mnie krytyka i wyśmiewanie tego, zwłaszcza ze strony PO. Bo co to ma wspólnego z tym wszystkim, co dotąd obiecywała Platforma? Czy oni teraz chcą zabrać Polakom paszporty, by nie mogli wyjeżdżać na zagraniczny wypoczynek? Po tym co mówiła pani Pitera wynikałoby, że w gruncie rzeczy tak. Że chcą zamknąć granice i nie puszczać Polaków, poza jakąś uprzywilejowaną grupą. Jak mi wiadomo to Palikot i Drzewiecki niemal stale spędzają wakacje za granicą.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: PAP