Związek Harcerstwa Polskiego tonie w milionowych długach. Jego szefowie zarządzili więc składkę, po 80 zł od każdego instruktora. Tyle, że nie wszystkim się to podoba - pisze "Gazeta Wyborcza".
Długi ZHP sięgają 6,5 mln zł i związek stracił płynność finansową. Wśród wierzycieli są firmy gastronomiczne, biura podróży, a nawet firma Toi-Toi. Dorosłych instruktorów w ZHP jest 12 tys., z nadzwyczajnej, jednorazowej składki płatnej do czerwca, do kasy związku może wpłynąć więc około 950 tys. zł.
"Zwracamy się do Druhen i Druhów z apelem i prośbą, która nie jest dla nas łatwa, bo też niełatwa jest sytuacja ZHP, wymagająca nadzwyczajnych rozwiązań" - pisze przewodniczący ZHP Adam Massalski, w piśmie, które dotarło już do chorągwi i hufców.
Za PRL, kiedy ZHP było jedyną oficjalną organizacją harcerską, związek był dotowany. Długi pojawiły się na początku lat 90. Harcerze próbowali się ratować, m.in. wyprzedając cenne nieruchomości, jak hotel przy ul. Niemcewicza w Warszawie.
Jednocześnie jednak popełniali błędy. Np. komendant chorągwi opolskiej nie płacił pracownikom ZUS-u i nie wykazywał zadłużenia w dokumentach. W 2007 r. chorągiew rozwiązano, a półmilionowy dług musiała spłacić kwatera główna.
"Nie ma innego wyjścia"
Po ujawnieniu listu w środowisku zawrzało. Na forach internetowych niektórzy instruktorzy piszą wprost, że nie zapłacą. "Opłacam regularnie składki instruktorskie oraz odprowadzam za wszystkich członków drużyny składki w terminie. W ciągu roku z własnej kieszeni dokładam po kilkaset złotych do działalności drużyny. Trzeba kupić materiały, wiele innych rzeczy. Nie mam też zamiaru brać od moich harcerzy. Prowadzę drużynę w jednej z małych podkarpackich wsi. Bieda piszczy" - pisze jeden z nich na forum (zhp24.net).
Przewodniczący Massalski przekonuje, że nie było innego wyjścia: - Albo coś zrobimy, albo trzeba rozwiązać organizację. 80 zł to nie jest duże obciążenie. Myślę, że w pubach młodzi ludzie potrafią wydać więcej jednego wieczora.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24