Na rozpaczliwe zgłoszenia górników z Halemby, że z powodu dużego stężenia metanu nie da się pracować, ich przełożeni mieli jedną odpowiedź - "musicie sobie jakoś poradzić". Teraz za to odpowiedzą - aż 27 osób usiądzie na ławie oskarżonych w procesie po katastrofie w kopalni Halemba, w której zginęło 23 górników.
Nadsztygar Robert K.: - W ścianie za dużo metanu. Szef działu wentylacji Marek Z.: - Tak jest i tak będzie. Musicie sobie jakoś poradzić. Robert K.: - Nie da się pracować. Marek Z.: - Powiedz to dyrektorowi. Materiały ze śledztwa ws. Halemby (źródło: "Gazeta Wyborcza")
Gdy stężenie przekroczyło 2,5 proc. metanu, nadsztygar Julian L. miał odpowiedzieć na alarmy górników: - Co ja mogę?
Wiadomo, że szef działu wentylacji, Marek Z., regularnie dostawał raporty z dołu. Wskaźniki stężenia metanu znacząco przekraczały normę. Ten jednak nie zdecydował się na wycofanie ludzi, bo bał się reakcji szefostwa. Kilkanaście godzin później doszło do katastrofy. Prokuratorom pracownicy dozoru i kierownictwa kopalni zeznali, że stężenia metanu nie były przekroczone.
Górnicy podpowiadali prokuraturze
Co innego mówili górnicy, podpowiadając prokuraturze, gdzie szukać dowodów. Po telefonicznej informacji, jeden z aparatów mierniczych prokuratura znalazła w worku z ciałem jednego z górników. Urządzenie wskazywało, że stężenia metanu były nawet kilkakrotnie wyższe od dopuszczalnych.
Jeden z górników zeznał, że widział, jak sztygar Robert K. i metaniarz K. przewieszali czujniki badające poziom metanu pod rurę ze świeżym powietrzem. Inny - próbobiorca pyłu, Zbigniew B., przyznał się do fałszowania wyników pomiarów.
Dyrektor zdziwiony postawieniem zarzutów
Kilkunastu sztygarom i nadsztygarom postawiono podobne zarzuty: celowe narażenie górników na utratę zdrowia i życia, fałszowanie odczytów i poświadczenie nieprawdy w dokumentach. Nigdy wcześniej tak nie było - podkreśla "Gazeta Wyborcza".
Opisuje, że dyrektor Halemby Kazimierz D. odmawiał składania wyjaśnień. Był zaskoczony, gdy usłyszał zarzuty i zdziwiony, gdy się dowiedział, że trafi do aresztu. Spędził tam trzy miesiące, wyszedł za kaucją. Przy poprzednich katastrofach w kopalniach zazwyczaj kończyło się na uniewinnieniu, umorzeniu z braku dowodów winy albo karaniu płotek - przypomina dziennik.
Dla dyrektora kopalni Halemba i głównego inżyniera do spraw wentylacji prokurator ma zażądać maksymalnej kary 12 lat więzienia.
Proces ważny dla Śląska
- Osądzenie winnych katastrofy w Halembie jest bardzo ważne dla Śląska. Jeśli zostanie udowodniona wina, musi być i kara. Jeśli zabraknie kary, ludzie będą przekonani, że istnieje świat nietykalnych. I na którejś z kopalń wkrótce znów dojdzie do tragedii - skomentował prof. Marek Szczepański, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego. Jego zdaniem, nie chodzi o zemstę. - Ten proces ma przywrócić ludziom poczucie sprawiedliwości - stwierdził.
Osądzenie winnych katastrofy w Halembie jest bardzo ważne dla Śląska. Jeśli zostanie udowodniona wina, musi być i kara. Jeśli zabraknie kary, ludzie będą przekonani, że istnieje świat nietykalnych. I na którejś z kopalń wkrótce znów dojdzie do tragedii Halemba
Prokurator Michał Szulczyński zapowiada, że będzie walczył o surowe kary dla kierownictwa Halemby. Podczas przesłuchań wiele razy pytał podejrzanych, dlaczego świadomie narażali górników na śmierć. Nie usłyszał odpowiedzi - czytamy w gazecie.
Zapadł już wyrok w pierwszym śledztwie
W lipcu zapadł już wyrok w pierwszym śledztwie w sprawie Halemby. Szef firmy Mard, Marian D., oskarżony o poświadczenie nieprawdy w dokumentach przy przetargu na likwidację ściany wydobywczej w kopalni "Halemba" został skazany na rok i dwa miesiące w zawieszeniu oraz grzywnę 4 tys. zł. Dodatkowo sąd obciążył go kosztami sądowymi w wysokości ok. 1,3 tys. zł. Marian D. już w czasie śledztwa przyznał się do winy. CZYTAJ WIĘCEJ
Tragedia pod ziemią
Do tragedii w rudzkiej kopalni doszło 21 listopada 2006 roku podczas likwidowania ściany wydobywczej 1030 metrów pod ziemią. Z powodu zaniechania - na podstawie fałszywych odczytów - profilaktyki związanej ze zwalczeniem zagrożeń naturalnych, po zapaleniu i wybuchu metanu, w wyrobisku wybuchł też pył węglowy, czyniąc największe spustoszenie. W tragedii zginęło 23 górników.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Źródło zdjęcia głównego: TVN24